Ta strona używa plików cookies.
Polityka Prywatności    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
piątek 3.05.24

START
LOKALE
FORUM
BLOGI
zgłoś imprezę   
  ultramaryna.pl  web 
ULTRA_ADRENALINA: Miasto mrozy mistrzowie



„Zakaz wjazdu”, „nieupoważnionym wstęp wzbroniony”, „przejścia nie ma”, „narciarzu, prowadź narty po śladzie” – świat pełen jest tabliczek z nakazami i zakazami. Można się przyzwyczaić i przemieszczać się zawsze prawą stroną chodnika, przedmiotów i miejsc używać tylko zgodnie z przeznaczoną im funkcją...

Bohaterowie niniejszego tekstu nie należą do grupy ludzi, która postępuje według powyższych instrukcji. Właściwie są jaskrawym przykładem, że można inaczej. Ich aktywność wzrasta niebywale, gdy słupki rtęci zaczynają wskazywać ujemną temperaturę, a na miasta i miasteczka znienacka, jak duch, spada biały puch. Gdy zima kolejny raz zaskakuje drogowców, oni nie pozostają wobec zjawisk atmosferycznych obojętni, nie złorzeczą na zimno i błoto pośniegowe, ale wprost odwrotnie – odczuwają autentyczny dreszcz emocji.

Sport to zbyt ciasne słowo, aktywność – spłyca temat, naprawdę trudno w kilku słowach powiedzieć, czym się zajmują. Choć w większości są sportowcami, w środowisku miejskim to nie sportowa rywalizacja jest motorem ich działań... Jeśli z czymś walczą, to raczej z własnym strachem i słabościami. Dążąc do technicznej doskonałości, często muszą srogo się poobijać, lecz efekty, choć ulotne, dzięki kręconym na akcjach materiałom filmowym i ustrzelonym zdjęciom, wprawiają w zachwyt lub w stupor wszystkich, którzy zdecydowali się pogodzić z nieuchronnością grawitacji. Opisywane przypadki to jednak znacznie więcej niż brawurowe „jechanie po bandzie”. To niezwykłe, czasem unikatowe akcje, niejednokrotnie na najwyższym światowym poziomie.

W zimową porę adrenalina jest dla nich jak witamina. Poznajcie kilku utalentowanych, nieustraszonych miejskich zajawkowiczów, adekwatnie do panujących temperatur – w wydaniu zimowym. Gdy zrobi się gorąco, temat powróci w letniej odsłonie!


MAREK DONIEC
wolę walki mam na streecie

Karierę narciarską rozpoczął stosunkowo późno, bo w wieku 24 lat. Wcześniej przez ponad dekadę jeździł na rolkach. „Zaczynałem w Kato za małolata, to była fajna zajawka – spędzić trochę czasu z najlepszymi kolegami, szlajać się po mieście, znaleźć jakąś fajną miejscówkę, pojeździć, posiedzieć... Takie wspólne doświadczenie miasta” – opowiada Marek Doniec. „Kiedy poczułem przesyt rolkami, spróbowałem nart. Okazało się, że mi wychodzi. Przez cztery lata ostro zasuwałem i startowałem we wszystkich możliwych zawodach (zdobywając najwyższe miejsca w międzynarodowych konkursach – przyp. red.). Potem dostałem się do światowego teamu Salomona”.

Od dwóch lat Marek nie startuje już w zawodach, za to przez większą część roku podróżuje po świecie z ekipami Roadkill i AD, kręcąc materiały z akcji w górach i w mieście. Dotarł już m.in. do Japonii, USA, Francji, Austrii, Czech, Słowacji, Szwajcarii i Włoch. „Sesje na streecie i w wysokich górach są trzy razy trudniejsze niż zawody, helikopter zostawia cię na szczycie i właściwie jesteś zdany na siebie. Ale podróżowanie z fajną ekipą i próbowanie nawet niebezpiecznych rzeczy jest najlepszym, co możesz robić na świecie”. Poza poszukiwaniami świeżego puchu albo śniegu w mieście, zdarza mu się trenować na skoczniach w parku, ale jak deklaruje: wolę walki ma na streecie.

Katowice i okolice są dla niego jednym z ciekawszych miejsc do jazdy po ulicy w Europie. Niedawno swoją premierę miał videoblog przedstawiający akcję przeprowadzoną w grudniu 2010 roku na budynku katowickiego dworca kolejowego, tuż przed jego wyburzeniem. Brutal nie poddał się łatwo. „Najpierw musiałem wymyślić jak dworzec wykorzystać, przy każdym budynku na ostateczny efekt składają się kreatywność i umiejętności narciarza. Tydzień budowaliśmy – trzeba było sporo usypać, zdemontować barierkę, pociągnąć oświetlenie i zainstalować wyciągarkę (silnik spalinowy Subaru, który nieźle rycząc osiąga prędkość nawet 60 km/h). Wyciągarka pozwala osiągnąć właściwą prędkość na najeździe. Sesje trwały trzy dni. Padał deszcz, a kumpel, który mi towarzyszył, złamał nogę w pierwszym skoku. Chociaż przemokłem do majtek, udało się kilka dobrych skoków. Zdjęcia z sesji trafiły w formie reklamy do kilku zagranicznych tytułów. Tak upamiętniliśmy Brutala. W ogóle staram się wybierać miejsca, na które nikt inny by nie wpadł, jest to też forma promocji mojego miasta, jego architektury. Dwa lata temu ściągnęliśmy ekipę Salomon Freeski TV i Poor Boyz Productions – załogi, które kręcą najlepsze filmy narciarskie z najlepszymi zawodnikami na świecie. No i nakręcili odcinek w Katowicach”.

Rodzi się pytanie czy tego typu akcje są legalne? „To jest normalne jak się jeździ po ulicy, że się jest lekkim chacharem. Pod Silesią City Center zawinęli mnie policjanci, pod biblioteką uciekałem przed ochroną, zazwyczaj straż miejska pojawia się bardzo szybko. Tak też było pod katedrą. Czasem mam ciche pozwolenie na przeprowadzenie sesji, ale gdyby chcieć zawsze zdobywać pozwolenia – zanim cokolwiek załatwisz, śnieg zdąży stopnieć”.


>>> www.doniec.net


KASIA KWIECIEŃ
wystarczy wziąć deskę pod pachę i wyjść z domu

Kasia ma 22 lata, pochodzi z Tychów i jest studentką katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego. Choć ma na koncie epizod z jazdą figurową na łyżwach, finalnie została mistrzynią Polski w jeździe na snowboardzie. Za największe osiągnięcie uważa zwycięstwo w międzynarodowym konkursie, w którym nagrodą główną był wyjazd na Islandię.

Szczególne umiejętności Kasia posiadła w dyscyplinie zwanej jibbingiem – jeździe z wykorzystaniem przeszkód, które możemy spotkać w naszym najbliższym otoczeniu: poręczy, rurek, dachów, murków czy schodów. Okazuje się, że w Polsce znajdują się jedne z lepszych jibbingowych miejscówek. Snowboard w wydaniu ulicznym ma swoje korzenie w deskorolce. Dla Kasi jest to zdecydowanie najbardziej kreatywna dyscyplina snowboardu, daje jej dużo radości i adrenaliny, a najlepsze jest to, że jak mówi: „wystarczy wziąć deskę pod pachę i wyjść z domu”. W Katowicach konkretnie pojeździć można np. na osiedlu Tysiąclecia. Z dziewczyńskiej perspektywy miejska jazda na desce to duży stres, ale i wprost proporcjonalnie - wielka satysfakcja.




PIOTR „PINKI” PINKAS
nie ma nudy

Lat 27. Oryginalnie pochodzi z Wisły, obecnie mieszka w Katowicach. Ikona polskiego freeride’u, a przy okazji jeden najlepszych narciarzy streetowych w Polsce. Jedna ze specjalności: rurki.

„Jestem zwykłym użytkownikiem miejskiej przestrzeni. Szarą i burą istotą, która przemierza betonowe ścieżki z punktu A do punktu B, nie okazując przy tym zbędnych emocji. Wyróżnia mnie fakt, że w trakcie tych przechadzek filtruję przestrzeń miejską pod kątem jej użyteczności względem mojej pasji.

Moja działalność na terenie miasta jest raczej nieoficjalna, niezgodna z przepisami prawa, być może dlatego przez niektóre grupy społeczne postrzegana jako wystarczający powód, by reaktywować karę śmierci. Z drugiej strony jazda na nartach z wykorzystaniem miejskiej infrastruktury, takiej jak poręcze, murki, schody i różne inne, na pierwszy rzut oka niczym szczególnym nie wyróżniające się przedmioty, jest dla mnie sprawdzianem odwagi, kreatywności oraz zaspokojeniem ciekawości, a jednocześnie ciekawym sposobem na spędzenie wolnego czasu. W akcjach na ulicy najbardziej pociągają mnie rezultaty oraz fakt, że takie sesje generują trochę adrenaliny. Każda miejscówka jest inna i do każdej trzeba podejść indywidualnie, żaden spot się nie powtarza, nawet jeśli wygląda bardzo podobnie. Nie ma nudy, jest koncentracja, czysty umysł, a wszystkie banalne problemy życia codziennego znikają. Taki inny wymiar egzystencji”.

Dla Pinkiego Górny Śląsk jawi się jako Królestwo Rurek. Z zamiłowaniem zdobywa je na nartach. „Szczególnie lubię raile, czyli poręcze. Najbardziej te wymagające – duże, długie i zakręcone. Jeśli chodzi o Śląsk to mógłbym kiedyś zorganizować wernisaż zdjęć obrazujących jak zmieniały się tutejsze rurki na przestrzeni dziesięcioleci. Są i ładne, i brzydkie, są ich tony. Problemem jest tylko niska statystyka opadów śniegu”.

Za swój najbardziej heroiczny czyn Pinki uważa fakt, że nigdy w poważny sposób nie uszkodził podczas akcji swojego organizmu. A tak właściwie skąd się to wzięło? Pinki wyjaśnia: „oczywiście – z amerykańskiej telewizji”.



WOJTEK „GNIAZDO” PAWLUSIAK
trzeba tylko włączyć wyobraźnię

Pierwszy raz na nartach stanął w wieku 4 lat. Pochodząc ze sportowej rodziny Pawlusiaków z Wilkowic nieopodal Bielska-Białej, Wojtek zobowiązany był zostać skoczkiem narciarskim. Jego ojciec Tadeusz Pawlusiak reprezentował Polskę w skokach narciarskich na Olimpiadach w Sapporo ’72 i Innsbrucku ’79. Zatem Wojtek zaczął skakać, jednak złożyło się tak, że zamiast skoczkiem został snowboardzistą. Światowej klasy. „Na szczęście po wielu latach narty zawiesiłem na kołek i zacząłem jeździć na desce. Snowpark miałem pod nosem, na stoku Juliany w Szczyrku. Tam nauczyłem się jeździć, a później przeniosłem się na ulicę. Idzie mi całkiem nieźle, co potwierdzają wyniki sportowe, np. wygrane zawody DC Metal Wars w Moskwie, Red Bull Upside Down w Linzu czy finał każdych międzynarodowych zawodów, na których się pojawiam. Bardzo się cieszę, że ciężka praca pozwoliła mi robić to, co kocham – zwiedzać świat. I jeszcze udaje się zarobić na lody”.

Snowboard na Górnym Śląsku? Zdaniem Wojtka to jedna z najlepszych miejscówek do uprawiania miejskiego snowboardingu na całym świecie. „Ja sam wiele razy jeździłem w Katowicach i okolicach, i przyznaję, że nie widziałem wielu takich miejsc. Poręcze, murki, najazdy łamane, długie i naprawdę hardcorowe – jest wszystko, trzeba tylko włączyć wyobraźnię. Katowice mają dobrą renomę wśród snowboardzistów na świecie. Wiele teamów i ekip filmowych chciałoby tu coś nagrać, problemem zazwyczaj jest tylko brak śniegu”.



>>> www.wojtekpawlusiak.com


tekst: Marta Nendza | zdjęcia: Marek Doniec – Lucekphoto.com, Jan Kriwol, Kasia Kwiecień – Goodshot.pl, Pinki - archiwum, Wojtek Pawlusiak: Yarrekphoto.eu
ultramaryna, luty 2012














KOMENTARZE:

2012-02-20 17:50
za*ebiście!
lola


SKOMENTUJ:
imię/nick:
e-mail (opcjonalnie):
wypowiedz się:
wpisz poniżej dzień tygodnia zaczynający się na literę s:
teksty
FESTIWAL ARS CAMERALIS. RETROSPEKCJA: Piękny trzydziestoletni
koncert Jane Birkin w ramach Festiwalu Ars Cameralis, Teatr Zagłębia w Sosnowcu, 10.11.2011 Proszę sobie wyobrazić:... >>>

DARIA ZE ŚLĄSKA: Rozmowy przerywane
Pseudonim artystyczny zobowiązuje, bo Daria ze Śląska związana jest z nim od urodzenia. Mogła zostać zawodową siatka... >>>

NATALIA DINGES: W procesie przemieszczania
Aktorka i choreografka. Współpracowała z większością teatrów na południu Polski (Katowice, Bielsko-Biała, Tychy, S... >>>

VITO BAMBINO: Vito na urodziny Kato
10 września po raz kolejny Katowice w unikatowej formie będą świętować swoje urodziny. Jak na Miasto Muzyki UNESCO p... >>>

OLA SYNOWIEC I ARKADIUSZ WINIATORSKI: Marsz w długim cieniu rzucanym przez mur
Mur graniczny pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi Wszystkie osiągnięcia ludzkości są konsekwencją dwóch... >>>

MICHAŁ CHMIELEWSKI: O zagubieńcach i outsiderach
Michał Chmielewski trzy miesiące po skończeniu Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach zadebiutowa... >>>

ANNA I KIRYŁ REVKOVIE: Nawet wojna nie zatrzyma kreatywności
Z Anną i Kiryłem Revkovami – muzykami jazzowymi z Ukrainy – rozmawiamy o ich drodze do Katowic, sztuce... >>>
po imprezie
Ostatnio dodane | Ostatnio skomentowane
Upper Festival 2019
5.09.2019
Fest Festival 2019
26.08.2019
Off Festival 2019
9.08.2019
Festiwal Tauron Nowa Muzyka 2019
27.06.2019
Off Festival 2018
10.08.2018
Podziel się z resztą świata swoimi uwagami, zdjęciami, filmami po imprezach.


Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie.
Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50.
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone