Ta strona używa plików cookies.
Polityka Prywatności    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
czwartek 2.05.24

START
LOKALE
FORUM
BLOGI
zgłoś imprezę   
  ultramaryna.pl  web 
JACEK ŁUMIŃSKI: Taniec jest życiem



Tancerz, choreograf, podróżnik. Dyrektor Śląskiego Teatru Tańca i dziekan bytomskiego Wydziału Teatru Tańca PWST w Krakowie. Wizjoner. Jacek Łumiński rozmawia z nami o związkach Polski z Makao, balecie w centrum i tańcu na peryferiach miasta, a także o antropologii w praktyce. O bytomskim sceptycyzmie i polskiej cielesności.

Ultramaryna: Lubi pan podróżować?
Jacek Łumiński:
Lubię.

Gdzie pan był ostatnio i gdzie się pan wybiera? Wybieram się do Stanów Zjednoczonych. A byłem w Azji południowo-wschodniej, na Tajwanie. Jest to miejsce, w którym dzieje się bardzo dużo ciekawych rzeczy, a ludzie chcą rozmawiać na partnerskich zasadach. To nie zawsze się zdarza. I nie w każdej części świata.

Ta ciekawość dotyczy tańca czy też sfery kultury w ogóle? Taniec nie jest jakąś tam odizolowaną formą, jest częścią kultury, jednym z najmocniejszych systemów tworzenia tożsamości. Może u nas nie jest to aż tak oczywiste, jednak istnieją kultury, w których jest to ewidentne.

Na przykład? Na przykład Hiszpania. Meksyk.

Zatem co różni Polaków, a co jest podobne jeśli chodzi o taniec? Hiszpania – Meksyk – Polska – Tajwan. Nie jestem przekonany czy jest to najwłaściwszy moment na tego typu dyskusje, ale… różnimy się przede wszystkim stosunkiem do cielesności. W Polsce mamy z tym ogromny problem, bo ciało jest w naszej kulturze grzeszne; gdzie indziej ciało inaczej niż umysł jest narzędziem poznania świata. Każde z nich dostarcza innego rodzaju informacji. W naszym kraju na pewno też kiedyś dojdziemy do takiego etapu – wystarczy jak zastosujemy to, o czym przez lata próbował powiedzieć nam Jan Paweł II. I jak rozwiążemy nasze traumy historyczne. Tak więc proponuję poszukać innego zestawu.

To jaki byłby lepszy? Na przykład należałoby powiedzieć Makao – Polska. Mniej więcej od trzech lat sztuka jest celem rządu Makao. Chcą z niej stworzyć kolejny przemysł. Głównym są oczywiście kasyna – to jednak śliska sprawa. Dzisiaj wielki sukces, a jutro Chińczycy zamkną granice i przez kilka dni nie będzie napływu klientów. Kultura jest tym przemysłem, w który chcą inwestować. Powstaje wiele nowych obiektów. Teraz chcą wybudować bibliotekę. A ludzie się buntują, bo mają już tak wiele bibliotek, że nie chcą następnej. Za to chcą mieć miejsce, w którym artyści różnych dziedzin będą mogli pracować. I pod tym względem u nas chyba jest podobnie. Natomiast jeśli chodzi o rozwój tańca, to chyba jesteśmy jednak troszeczkę wyżej niż Makao.

To cieszy. Skoro Makao rozwija kulturę, to czy na Śląsku jest podobnie? Trudno mi powiedzieć... Symptomy zainteresowania kulturą są poważne. Jest chęć inwestowania w kulturę – chociażby kongres, który nie odbywa się w każdym regionie, a odbył się na Śląsku. To jest jakiś dowód. Problemem jest tylko to, że większość ludzi ma roszczeniowe podejście. Powinno nam się dać i to wszystko.

A Konferencja Tańca Współczesnego została wpisana w program starań Katowic o tytuł ESK 2016? Nie. Z tego, co się orientuję, to są jakieś pieniądze, ale nie. Chcemy tam jednak wpisać nowe centrum, które powstaje na Rozbarku. Jednak jeszcze zdecydowanie za wcześnie, żeby o tym mówić.

Ale możemy porozmawiać o przestrzeniach postindustrialnych? Na fali mody nawet w Chinach remontują różnego rodzaju fabryki – na przykład zbrojeniowe, aby zapełnić je działaniami artystycznymi.

Ja znam przykład norweskiego Stavanger. Od lat 60. stał tam pusty browar, potem pojawiła się prywatna inicjatywa, Tou Scene. Zresztą istnieje w Europie sieć Trans Europe Halles zrzeszająca niezależne centra kultury, działające w przestrzeniach postindustrialnych – warto się jej przyjrzeć… Dobrze, że podobne rzeczy dzieją się na Śląsku. Fantastyczna sprawa Rozbarku i tego, że to miejsce ożyje. Ja się cieszę, bo przyjeżdżając na Śląsk moim celem było przede wszystkim połączenie sztuki z tym, co dotyka zwykłych ludzi, z przemianami tożsamościowymi, z zaangażowaniem w środowisko, infrastrukturę, architekturę. Nigdy nie byłem zainteresowany sztuką dla samej siebie – sztuką dla sztuki. Sztuka ma konkretny wymiar ludzki, nie tylko samolubny, i im więcej jest takich działań, tym bardziej ludzie zaczynają się zmieniać. Wydaje mi się, że przez tych 20 lat działalności udało się doprowadzić do tego, że ludzie nam zaufali. To jest najtrudniejsze. Oczywiście można powołać teatr. Ale najtrudniej jest przetrwać. Taniec jest traktowany w wielu kulturach na świecie jako „forma zwyczajnie ludzka” – to znaczy, że nie jest elitarny, tak jak balet. Balet jest dla publiczności o określonych oczekiwaniach. Jest ekspresją manier dworskich, które przetrwały w balecie do dzisiaj jako element muzealny. I to się chyba najbardziej ludziom podoba. Natomiast taniec współczesny jest zupełnie czymś innym i najlepiej funkcjonuje w miejscach takich jak Śląsk.

Dlaczego? Pina Bausch nie założyła swojego teatru w Berlinie, tylko w Wuppertalu. I w całych Stanach Zjednoczonych jest identycznie. W dzielnicach robotniczych, na przykład na Manhattanie, rozwijał się taniec współczesny. Natomiast w centrum – balet. Czyli na przykład: Martha Graham – jedna z pionierek, była utrzymywana przez partię robotniczą. Anna Sokolow tylko i wyłącznie interesowała się życiem zwykłych ludzi i całe swoje życie poświęciła peryferiom. W konsekwencji nastąpiło przełamanie barier co do rozumienia sztuki – w Judson Church, które też nie jest w centrum, tylko na południu Manhattanu. Historycznie taniec jest związany z publicznością zupełnie inną niż publiczność baletowa. Nie oznacza to jednak, że nie ma takich odbiorców, którym podoba się jedno i drugie.

Taniec w Bytomiu też okrąża rynek. Przez Rozbark zrobi się rzeczywiście przynajmniej półkole... A inne miejsca na Śląsku, które pana inspirują? Na przykład jest w Będzinie taka cementownia. Nie wiem czy ona jeszcze jest, bo już mnóstwo takich obiektów zniknęło…

Albo niknie na naszych oczach. Tak… Z fotografem Bartkiem Barczykiem jeździliśmy w różne miejsca. Bywało, że robiliśmy całą sesję zdjęciową, a za rok tego miejsca w ogóle już nie było. Zostało tylko na zdjęciach. Nie myśleliśmy wtedy o dokumentowaniu przemijania „śląskich klimatów”, po prostu miejsca były inspiracją.

Śląski Teatr Tańca rozpoczął nurt wychodzenia z budynku. Zaanektowaliście kilka przestrzeni na potrzeby konferencji. To też był nasz cel – chcieliśmy pokazać ciekawe miejsca, obiekty, w które warto zainwestować. Jak przyjechałem do Bytomia 20 lat temu, to wszyscy się wstydzili tego miasta.

A teraz się wstydzą? Myślę, że jest trochę inaczej... Pamiętam, że 20 lat temu radni pytali mnie czy w budynku, w którym teraz jesteśmy, da się zrobić teatr. Większość nie wierzyła, że to jest możliwe. Niektórzy wróżyli, że przetrwamy w Bytomiu tylko rok. Jak pierwszy raz organizowaliśmy festiwal, to nikt nie wierzył, że ktokolwiek przyjedzie z zagranicy. Że ktoś w ogóle przyjedzie na Śląsk, a Bytom może się podobać. Jeszcze jedno jest ważne: w pewnym momencie w „The Village Voice” ukazała się mapa Europy, na której był zaznaczony Bytom, Berlin, Wiedeń, Paryż... Nikt z nas nie spodziewał się takiego ujęcia sprawy – po prostu robiliśmy to, w co gorąco wierzyliśmy. Sam fakt umiejscowienia Bytomia wśród centrów kulturalnych Europy niesamowicie na mnie i na nas wszystkich w Teatrze zadziałał – może coś dziać się w kulturze bez udziału, tak ważnej dla świadomości Polaków, Warszawy. W świadomości Amerykanów i Europejczyków Bytom stał się głównym ośrodkiem rozwoju tańca w Polsce …

Dotknęliśmy tematu Konferencji Tańca – w tym roku 18. edycja. 30 zespołów teatralnych, 40 nauczycieli, 50 różnych technik, trzy sceny... Gdzie? Ponieważ nie możemy już korzystać z Elektrociepłowni Szombierki, wchodzimy właśnie na Rozbark. Jest scena w Śląskim Teatrze Tańca. I są miejsca wybierane bezpośrednio do projektów, zależnie od potrzeb określonego spektaklu.

I masa programu na około: warsztaty tańca współczesnego, taniec integracyjny, ale też spotkania menadżerów sztuki, tańce dla seniorów, pisanie o tańcu... Staracie się macki rozpuszczać wszędzie. To jest tradycyjnie związane ze Śląskim Teatrem Tańca – od początku prowadziliśmy szerokie działania. 20 lat temu nikt nie wiedział, co to jest taniec współczesny. Zatem różnymi kanałami próbowaliśmy te informacje przemycać. I w pewnym momencie zaczęliśmy to robić systemowo – nawiązaliśmy kontakty z różnymi uniwersytetami, one zaczęły przysyłać studentów dziennikarstwa, teatrologii, kulturoznawstwa... I tym sposobem na warsztatach pisania o tańcu bywa 30-40 osób. Więcej i tak nie możemy przyjąć. Chodziło nam też o to, żeby nie być jedynym zespołem w Polsce.

Tych zespołów, teatrów tańca troszkę już powyrastało. No tak. To bardzo ważne i niezwykle budujące. Wszyscy, którzy tańcem współczesnym się zajmują w naszym kraju, bywali na naszym festiwalu. Nadal bywają. Cieszę się, że nasza działalność pomogła wielu tancerzom i choreografom. Uważam, że wcale nie jest łatwo być samemu – łatwiej jest być w grupie. Taka jest zasada.

Stąd też połączenie z Krakowem – i festiwalu, i szkoły? Powstanie szkoły ma nieco inną historię. Od dawna chcieliśmy stworzyć program uniwersytecki w dziedzinie tańca współczesnego, a ponieważ miał to być pierwszy w naszym kraju program kształcenia tego typu dostaliśmy na to pieniądze z UE, z programu „Leonardo da Vinci”. Młodzi ludzie, którzy przyjeżdżali na zajęcia, mieli obowiązek uczestniczenia w procesie tworzenia programu, tak jak zaproszeni eksperci z kilku szkół europejskich. Wszyscy eksperci byli zdziwieni, że młodzi chcą w programie studiów przedmiotów akademickich, tak jak przedmiotów praktycznych. Że chcemy połączyć intelekt z praktyką. I tak zostało do dzisiaj. Potem zacząłem szukać formalnej możliwości założenia szkoły. Pomysłów było wiele... I wtedy zadzwoniła Agnieszka Mandat, wówczas dziekan Wydziału Aktorskiego PWST z Krakowa. Rozpoczęło się od niewinnego pomysłu zwiększenia zajęć ruchowych w PWST, a skończyło na utworzeniu Wydziału Teatru Tańca. Od pierwszej rozmowy z rektorem Jerzym Stuhrem wydarzenia potoczyły się bardzo szybko.

W 2012 roku pięć lat wydziału… Tak, pierwszy rocznik wyjdzie w przyszłym roku.

A teraz kolejny nabór. Tak. I jestem dziś przekonany, że współpraca z krakowską PWST jest korzystna, bo i tak w pierwotnym programie szkoły zakładałem, że jednym z głównych przedmiotów będą zajęcia aktorskie. Więc mamy zajęcia aktorskie i to z bardzo dobrymi aktorami. Atmosfera jest znakomita – to bardzo ważne.

Konferencja też jedną nogą w Bytomiu, drugą nogą w Krakowie. Tak już bywało wcześniej. Bywało też, że w przeszłości niektóre spektakle pokazywaliśmy w Warszawie i w Krakowie jako formę promocji działań bytomskich. Z czasem zrezygnowaliśmy z takiego rozwiązania.

Ale w tym roku nowość: Europejski Festiwal Tańca Współczesnego Bytom – Kraków. Tak, bo korzystając z doświadczeń poprzednich, mogliśmy znacznie lepiej przygotować się do realizacji zadania. Instytuty kultury krajów Unii Europejskiej, które są naszymi partnerami w tym projekcie, aktywnie uczestniczyły w pozyskiwaniu funduszy... Trudno jest w Krakowie o taką alternatywę, jaką te zaproszone zespoły europejskie prezentują… Żeby mieć bezpieczną sytuację, zasugerowaliśmy zaproszenie ekspertów z każdego z kraju – oni dokonali wyboru.

A co z programem konferencji tutaj na Śląsku? Kto będzie gwiazdą? Zawsze dzielimy program na kilka segmentów. Są zespoły z głównego nurtu, takie jak Cullberg czy Compagnie Drift. I są zespoły zupełnie nowe: z Izraela przyjedzie grupa Machol Shalem – wielkie odkrycie Festiwalu w Arco i krytyków izraelskich, którzy bardzo ją rekomendowali. Są też zespoły tzw. średniej wielkości – jakby pomiędzy początkującymi a już dobrze znanymi, tak jak na przykład Zvi Gotheiner Company ze Stanów Zjednoczonych. Zespół reprezentuje taki styl tańca współczesnego, w którym znaleźć można cechy baletowe. Wydaje mi się, że jest to ciekawe i na pewno wielu ludziom będzie się podobać. Jest też alternatywa, być może nawet dla niektórych szokująca. W Bytomiu pokazywaliśmy różne rzeczy – ludzie byli oburzeni, ale potem okazywało się, że akurat ten najbardziej szokujący spektakl uznawano za jeden z najlepszych. Często te spektakle okazują się szokiem, bo pokazują sprawy przez nas nieoczekiwane, często mocno osobiste.

Czyli taniec jest poniekąd alternatywą dla życia? Taniec jest życiem, to oczywiste! Jest ekspresją cielesną, oddziałującą na widza bezpośrednio, poprzez zmysły – intelektualizacja przychodzi później. Umysł zazwyczaj nakazuje nam dostosowanie cielesnych rozwiązań do sytuacji politycznej, społecznej, do widzów; co staje się bardzo „porządne”.

Bo głowa nam filtruje rzeczy, a ciało nie. Dokładnie tak. I dlatego w tym roku mamy dużo zespołów, które podchodzą do twórczości przede wszystkim cieleśnie.

tekst: Magdalena Podziewska | zdjęcia: Radosław Kaźmierczak
ultramaryna, czerwiec 2011



>>> zobacz program 18. Konferencji Tańca Współczesnego i Festiwalu Sztuki Tanecznej

>>> www.18konferencja.stt.art.pl









KOMENTARZE:

2011-06-22 14:52
Jacuś? aleś wyrósł...
delons


SKOMENTUJ:
imię/nick:
e-mail (opcjonalnie):
wypowiedz się:
wpisz poniżej dzień tygodnia zaczynający się na literę s:
teksty
FESTIWAL ARS CAMERALIS. RETROSPEKCJA: Piękny trzydziestoletni
koncert Jane Birkin w ramach Festiwalu Ars Cameralis, Teatr Zagłębia w Sosnowcu, 10.11.2011 Proszę sobie wyobrazić:... >>>

DARIA ZE ŚLĄSKA: Rozmowy przerywane
Pseudonim artystyczny zobowiązuje, bo Daria ze Śląska związana jest z nim od urodzenia. Mogła zostać zawodową siatka... >>>

NATALIA DINGES: W procesie przemieszczania
Aktorka i choreografka. Współpracowała z większością teatrów na południu Polski (Katowice, Bielsko-Biała, Tychy, S... >>>

VITO BAMBINO: Vito na urodziny Kato
10 września po raz kolejny Katowice w unikatowej formie będą świętować swoje urodziny. Jak na Miasto Muzyki UNESCO p... >>>

OLA SYNOWIEC I ARKADIUSZ WINIATORSKI: Marsz w długim cieniu rzucanym przez mur
Mur graniczny pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi Wszystkie osiągnięcia ludzkości są konsekwencją dwóch... >>>

MICHAŁ CHMIELEWSKI: O zagubieńcach i outsiderach
Michał Chmielewski trzy miesiące po skończeniu Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach zadebiutowa... >>>

ANNA I KIRYŁ REVKOVIE: Nawet wojna nie zatrzyma kreatywności
Z Anną i Kiryłem Revkovami – muzykami jazzowymi z Ukrainy – rozmawiamy o ich drodze do Katowic, sztuce... >>>
po imprezie
Ostatnio dodane | Ostatnio skomentowane
Upper Festival 2019
5.09.2019
Fest Festival 2019
26.08.2019
Off Festival 2019
9.08.2019
Festiwal Tauron Nowa Muzyka 2019
27.06.2019
Off Festival 2018
10.08.2018
Podziel się z resztą świata swoimi uwagami, zdjęciami, filmami po imprezach.


Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie.
Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50.
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone