Ta strona używa plików cookies.
Polityka Prywatności    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
czwartek 2.05.24

START
LOKALE
FORUM
BLOGI
zgłoś imprezę   
  ultramaryna.pl  web 
Rozmowa kontrolowana ze STANISŁAWEM TYMEM

Ultramaryna: Na początek pytanie nie do uniknięcia. Był pan w Korei, jak ocenia pan występ naszej drużyny na Mundialu?

Stanisław Tym:
Szczerze mówiąc nie znam się na futbolu. Pojechałem do Korei oczywiście z powodu Mundialu, ale byłem szczęśliwy, że nadarzyła się atrakcyjna okazja zobaczenia Dalekiego Wschodu. A jeśli chodzi o mecze… Oczywiście skoro już tam byłem, to obejrzeć mecz było bardzo przyjemnie, zwłaszcza że od 25 lat nie byłem na żadnym w Polsce. U nas chodzenie na mecz jest nieprzyjemne, a tam jest to wspaniałe – piękne stadiony, mili ludzie, atmosfera wielkiego święta. Nasi grali słabo, zresztą ich wyniki są tego odzwierciedleniem. Nawet jako dyletant nie łudziłem się, że będzie inaczej, ponieważ ich przedmundialowe sprawdziany nie były rozgrywkami porywającymi, które chciałoby się oglądać. Na kilka dni przed mistrzostwami zobaczyłem natomiast mecz Korei z Francją, mecz znakomity, który z przyjemnością obejrzałem w całości. Tak więc przypuszczałem, że nasi przerżną swoje mecze i dopiero na końcu, gdy pan Engel wystawił skład, któremu chciało się grać, okazało się, że się pomyliłem i że jeden mecz nasi wygrali. Bardzo możliwe, że można było wystawić drużynę, która zagrałaby po prostu dobrze. Ale nie znam się na tym, także mogła to być też kwestia dnia.

Teraz już z innej beczki. Jak odbiera pan słowo „kultowy”? No tak... Wiem, że tym słowem określa się na przykład „Rejs” Marka Piwowskiego i filmy Stanisława Barei. Kultowy to znaczy, że chodzi o jakiś szczególny sposób uczczenia i demonstracji przyjaznych uczuć, jakie żywi się do osoby, sprawy, czy – jak w tym przypadku – do filmu. Rozumiem, że te filmy, jak to się teraz mówi – tak kręcą młodych ludzi, tak im się podobają, że uważają je oni za filmy kultowe. Jeśli robią to uczciwie, jeśli nie udają, to w porządku.

Przez moją generację głównie jest pan postrzegany przez pryzmat tych właśnie filmów. Jak wspomina pan tamte czasy, jaki klimat tworzyły one dla artystów – represyjny czy – na wzór omawianych filmów – bardziej absurdalno-groteskowy? Pominąłbym tu słowo artysta – artystą się nie jest, nim się bywa. Pisarze, reżyserzy, aktorzy, malarze itd. wcale nie muszą być artystami. Natomiast tak: jeśli każde słowo, które chciało się wydrukować, powiedzieć z ekranu, powiedzieć przez radio lub w telewizji, musiało być przedtem opatrzone specjalną pieczątką urzędnika, który pozwalał to słowo powiedzieć i do tego określoną ilość razy i w wyszczególnionych okolicznościach, to jest to już najlepszy dowód jakież to było upiorne i represyjne. Nie można było wypuścić niczego, co by nie przeszło przez cenzurę, nie zostało przez nią podpisane i dopuszczone do druku w takim a takim dniu i w tym konkretnym piśmie – i w żadnym innym! Nawet gdy chciał pan wydrukować sobie wizytówkę, potrzebne było pozwolenie z pańskiego urzędu, który zwracał się do Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk lub jego delegatury z prośbą o wystawienie wizytówki o takiej a takiej treści, w określonej ilości egzemplarzy, oni zaś odpowiadali, że zgadzają się, ale o treści zmienionej i nie w ilości dwustu, ale na przykład stu egzemplarzy itd. To o czym mówię nie było niczym niezwykłym, to była norma. Dalej – nie ma pan radia z wyjątkiem pierwszego programu, bo zagraniczne stacje są ciągle zagłuszane, wiec nie wie pan co się dzieje. Nie ma pan paszportu, przez co nie może nigdzie wyjechać, nie może się umówić z kumplem w Sztokholmie, bo nie ma takiej możliwości. Podróżują tylko wysoko postawieni urzędnicy partyjni. Jest pan po prostu zadrutowany, jest pan jak w więzieniu. Nie można swobodnie rozmawiać na ulicy, bo pana spiszą lub spałują, nie można podpisać niczego co jest niezgodne z linią partii i rządu dlatego, że z miejsca jest pan wyrzucony z pracy. Poza tym był to ustrój kategorycznie totalitarny, nie można było nie tylko pisać czy mówić, ale też w żaden sposób manifestować swoich przekonań... Co innego się wtedy mówiło, co innego myślało, a widziało jeszcze co innego. W każdym systemie, jakikolwiek by był, człowiek stara się znaleźć takie elementy swobody, w których będzie się w miarę dobrze poruszał, które nie będą przeszkadzały władcy czy nadzorcy, a jednocześnie pozwolą zostać człowiekiem w miarę niezależnym wewnętrznie. I na tym polegały filmy Barei i Piwowskiego, że ci ludzie takie sposoby znaleźli, za co chwała im, że potrafili – ale nie każdy tak potrafił. Jest to zastanawiające, że z tamtych czasów w pamięci zostało tylko kilka komedii.

Czy filmy te były celowo skierowane przeciw komuś lub czemuś? Czy były zamierzoną manifestacją? Nie, były to normalne filmy, które po prostu kręciliśmy i nikt z nas nie nosił w sobie żadnego przekonania ani nawet pomysłu na to, by filmy te przeszły w jakiś sposób przez pokolenia, by znalazły się na ekranach za dwadzieścia czy trzydzieści lat. Myśmy po prostu kręcili filmy, a że zdarzali się ludzie, którzy byli szczególnie utalentowani – jak Piwowski czy Bareja – ludzie po prostu nadzwyczajni, to wartość tych filmów zademonstrowała się po latach, i dziś są to filmy ogromnie cenione. Ich dotkliwość i sposób patrzenia na rzeczywistość były tak ogromnej klasy i wysokiej próby, że choć upłynął czas, wszystko to ostało się jako ważne i zasadne.

Spotkałem się z sądem, że dobry kabaret skonał wraz z komuną, że prawdziwa sztuka kabaretowa mogła rozkwitnąć tylko w cieniu cenzury i że dziś już nie ma się z czego śmiać. Co pan na to? Z pewnością tak jest, że im większy nacisk i im bardziej uwiera, tym większa perła pewnie powstanie – bo tak to jest przynajmniej z perłopławami. I może tak samo jest z kabaretem, nie wiem, ale przypuszczam, że nie. Co roku doświadczam przyjemności uczestniczenia w Krakowskich Przeglądach Kabaretów „Paka” i stwierdzam ponad wszelką wątpliwość, że działający tam młodzi ludzie są szalenie utalentowani, dowcipni, inteligentni, wspaniali. A zdarzają się też genialni. Na przykład Zielonogórskie Zagłębie Kabaretowe – że już tak rzecz sprowadzę do jednego przykładu – z Władkiem Sikorą na czele. Za komuny byłoby to niemożliwe i chwała Bogu, że teraz jest.

Czy Polska jest smutna? Tu bym się trochę zgodził... Dzisiejszy nacisk sytuacji ogólnej stwarza w ludziach z pewnością poczucie zagrożenia, a nawet przekonanie, że jest coraz gorzej, szczególnie że od strony wrażliwości społecznej wszystko siadło i nikt się tym już specjalnie nie interesuje. Stworzone zostały natomiast kryteria sukcesu, pieniądza, kariery i jakichś zewnętrznych demonstracji dobrobytu. Tak jest i tak pewnie będzie. Wie pan, ja nie uważam systemu kapitalistycznego za jakiekolwiek wyjście z sytuacji człowieka jako jednostki. Wydaje mi się, że oczywiście komuna była obrzydliwa, ale kapitalizm też jest w sumie trudny do przyjęcia i praktycznie rzecz biorąc jest to taki „talk show” cały czas. Ale ja nie wiem czy odpowiadałby mi jakikolwiek ustrój społeczny. W każdym trzeba po prostu pogodzić się z formą, z losem, który nas dotyka i nie zawsze jest to specjalnie budujące. Z drugiej strony, ponieważ dotyczy to wszystkich, jest to w jakiś tam sposób losowo sprawiedliwe. Ale już to, że jak się ktoś znajdzie w takim a nie innym systemie, czasie, układzie – to właśnie to, czy zostanie durniem, czy matołem, czy moralną dyktą – przecież to już jego sprawa.

Od pewnego czasu obserwujemy agonię naszej kultury. Czy nie boi się pan, że gdy kiedyś – miejmy nadzieję – ona odżyje, społeczeństwo odrzuci inteligentną i inspirującą rozrywkę na rzecz reality show? Agonii nie ma. Po prostu wyjaśniło się, że 70 procent społeczeństwa nie wie jak wygląda książka, a 95 procent nie wie co to filharmonia. To wszystko. Oczywiście telewizja jest po prostu straszna, ale ludzie przecież tym żyją i oglądają. Telewizja to sposób bycia, życia, język – koszmarny, ale większość tak właśnie mówi – językiem kalekim, pełnym rusycyzmów, bezsensownym, bełkotliwym. Mnie to imponuje, że oni się porozumiewają.

Rozmawiał: Marcin Kowalski [Ultramaryna lipiec/sierpień 2002]


Stanisław Tym – wybitny komik, aktor i scenarzysta. Zagrał główne role w niezapomnianych komediach m.in. w „Rejsie”, „Nie ma róży bez ognia”, „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz” (także współscenarzysta), „Miś” (również autor scenariusza), „Rozmowy kontrolowane”.






teksty
FESTIWAL ARS CAMERALIS. RETROSPEKCJA: Piękny trzydziestoletni
koncert Jane Birkin w ramach Festiwalu Ars Cameralis, Teatr Zagłębia w Sosnowcu, 10.11.2011 Proszę sobie wyobrazić:... >>>

DARIA ZE ŚLĄSKA: Rozmowy przerywane
Pseudonim artystyczny zobowiązuje, bo Daria ze Śląska związana jest z nim od urodzenia. Mogła zostać zawodową siatka... >>>

NATALIA DINGES: W procesie przemieszczania
Aktorka i choreografka. Współpracowała z większością teatrów na południu Polski (Katowice, Bielsko-Biała, Tychy, S... >>>

VITO BAMBINO: Vito na urodziny Kato
10 września po raz kolejny Katowice w unikatowej formie będą świętować swoje urodziny. Jak na Miasto Muzyki UNESCO p... >>>

OLA SYNOWIEC I ARKADIUSZ WINIATORSKI: Marsz w długim cieniu rzucanym przez mur
Mur graniczny pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi Wszystkie osiągnięcia ludzkości są konsekwencją dwóch... >>>

MICHAŁ CHMIELEWSKI: O zagubieńcach i outsiderach
Michał Chmielewski trzy miesiące po skończeniu Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach zadebiutowa... >>>

ANNA I KIRYŁ REVKOVIE: Nawet wojna nie zatrzyma kreatywności
Z Anną i Kiryłem Revkovami – muzykami jazzowymi z Ukrainy – rozmawiamy o ich drodze do Katowic, sztuce... >>>
po imprezie
Ostatnio dodane | Ostatnio skomentowane
Upper Festival 2019
5.09.2019
Fest Festival 2019
26.08.2019
Off Festival 2019
9.08.2019
Festiwal Tauron Nowa Muzyka 2019
27.06.2019
Off Festival 2018
10.08.2018
Podziel się z resztą świata swoimi uwagami, zdjęciami, filmami po imprezach.


Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie.
Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50.
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone