Ta strona używa plików cookies.
Polityka Prywatności    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
czwartek 2.05.24

START
LOKALE
FORUM
BLOGI
zgłoś imprezę   
  ultramaryna.pl  web 
Warsaw Summer Jazz Days 2009

Warszawa, 30.06-8.07.2009, www.adamiakjazz.pl/ws.html | tekst: Tomek Płomiński



Warsaw Summer Jazz Days śmiało można nazwać największym festiwalem muzyki jazzowej w Polsce. Koncentracja gwiazd światowego formatu jest niespotykana, choć niestety odbija się to na cenie biletów (od ok. 100 zł za wieczór). W tym roku miały miejsce 4 duże koncerty w Sali Kongresowej i mniejsze, w klubie festiwalowym (Powiększenie). Miałem szczęście być na wszystkich wydarzeniach w Sali Kongresowej, dlatego skupię się na nich.

Pierwszy dzień to artyści należący do nurtu free. Kolejno po sobie występowali World Saxophone Quartet, Art Ensemble of Chicago i Wadada Leo Smith Golden Quartet. Pierwszy z zespołów, czterech saksofonistów pod wodzą chyba już legendarnego Davida Murraya zagrał elektryzujący show z elementami funku i muzyki afrykańskiej. Z pierwotnego składu ostało się 3 z 4 saksofonistów (oprócz tenorzysty - Murraya Hamiet Bluiett na barytonie i Oliver Lake na alcie), ale młody wilk Tony Kofi na alcie godnie zapełnił lukę i dodał jeszcze więcej energii do występu. W moim odczuciu WSQ brzmi trochę jazgotliwie, ale to już kwestia gustu.

Po nich na scenę weszła jedna ze sztandarowych formacji awangardowego jazzu lat 60. i 70. - Art Ensemble of Chicago. Występ rozpoczął perkusista długim wstępem na afrykańskich bębnach, który przerodził się w niemal godzinną suitę. Odniosłem wrażenie, że muzycy troszkę 'odlecieli' na scenie i część publiczności z ulgą przywitała drugi, bardziej już przystępny utwór (z ich dawnego repertuaru).

Na koniec zaprezentował się trębacz Wadada Leo Smith ze swoim zespołem. Od pierwszych dźwięków słychać było inspirację Milesem Davisem z epoki elektrycznej (okolice 'Bitches Brew'). Lider grał zwięźle, a zarazem lirycznie, a prawdziwą bombą tego występu był pianista - młody Hindus, Vijay Iyer. Całość obrazu dopełniła solidna sekcja rytmiczna. Moim zdaniem najlepszy koncert wieczoru.

Dzień drugi to hołd złożony wielkiej jazzowej wokalistce Ninie Simone. Razem wystąpiły jazzowa śpiewaczka o wielkim głosie Dianne Reeves, nieco bardziej soulowa i delikatna Liz Wright, mocno trzymająca się muzyki korzeni Angelique Kidjo z Beninu oraz córka Niny Simone - Liza Celeste Stroud, występująca jako Simone. Wokalistki prezentowały się z piosenkami słynnej Niny pojedynczo, zaś na koniec zaśpiewały razem. Cały pomysł ciekawy, bowiem udało się zaprezentować różne oblicza Niny Simone - mieliśmy i swingowe przeboje, tradycyjnego bluesa w wykonaniu świetnej Dianne Reeves, muzykę afrykańską i protest songi. Koncert udany, chociaż osobiście nie jestem fanem jazzu śpiewanego.

Trzeciego dnia scena należała do Johna Zorna, awangardowego saksofonisty, kompozytora i właściciela wytwórni płytowej Tzadik. Mieliśmy okazję usłyszeć trzy projekty - kwartet z Billem Laswellem (bas), Anthonem Braxtonem (alt sax) i Milfordem Gravesem (perkusja), The Dreamers grający kompozycje muzyka (bez udziału samego Zorna) oraz najbardziej znaną z jego formacji, Masadę w wersji elektrycznej.

Pierwsza część była najtrudniejsza w odbiorze, mocno awangardowa. Nie obyło się bez atrakcji - Milford Graves, dość już wiekowa legenda perkusji, zszedł do publiczności i z dwojgiem ludzi odtańczył, niczym szaman, afrykański taniec wśród publiczności, a nawet przeniósł na plecach zdezorientowanego widza!

The Dreamers to już zupełnie inna bajka - niezwykle melodyjne kompozycje, zahaczające o muzykę latynoską i stare rozrywkowe przeboje. Moim zdaniem urocze i po mistrzowsku wykonane, chociaż nie bez wypadków (gitarzyście, Marcowi Ribot, pękła podczas występu struna).

Na koniec wystąpiła Electric Masada w składzie, który o mało nie zburzył Sali Kongresowej. Na scenie stanęły dwa zestawy perkusyjne, a klawiszowiec Jamie Saft z fortepianu przesiadł się raczej do Fendera Rhodesa i małego Hammonda. Połączenie muzyki klezmerskiej, jazzu i rocka wyszło, jak zawsze, świetnie i niesamowicie energicznie. Wszystkie trzy koncerty doskonale zagrane, ale zupełnie od siebie różne, więc każdy znalazł coś dla siebie. Dodatkowo, tym razem obyło się bez incydentów w stylu oplucia fotoreportera przez Zorna.

Finał festiwalu to parada big bandów. Na scenie pojawili się Włodek Pawlik i Randy Brecker z Podlaską Orkiestrą Symfoniczną, Tymon Tymański Brass Ensemble z Dave'em Douglasem oraz Orkiestra Krzysztofa Herdzina pod batutą Marii Schneider.

Projekt "Jazz Suite Tykocin" został stworzony przez pianistę Włodka Pawlika na cześć zmarłego niedawno, bo 2 lata temu, saksofonisty, Michaela Breckera. Jako solista wystąpił zresztą jego równie znany brat, Randy. Całość była ładna, przystępna i moim zdaniem chwilami nudnawa. Solówki Pawlika i Breckera ani razu mnie nie powaliły, chociaż wykonanie stało na odpowiednim poziomie.

Po nich na scenę wszedł Tymon Tymański, jeden z twórców yassu i ikona polskiego jazzu spoza mainstreamu, ze swoją wesołą ferajną i specjalnym gościem, nowojorskim trębaczem, a niegdyś jazzową 'ostatnią nadzieją białych', Dave'em Douglasem. Cały występ był poświęcony Lesterowi Bowiemu, jednemu z założycieli grającego dwa dni wcześniej Art Ensemble of Chicago. Nie można było odmówić muzykom umiejętności, energii i pomysłowości. Bardzo przypadł mi do gustu utwór brzmiący niczym nowoorleańskie pieśni śpiewane na pogrzebach. Tymon, tym razem na kontrabasie, nie grał roli frontmana, ale widać było po zachowaniu muzyków (żarty i śmiech Douglasa, dzikie tańce saksofonisty Koreckiego), że świetnie się bawią, a publiczność razem z nimi.

Na koniec zaprezentowała się niegdyś aktorka (w duecie z Marlonem Brando w 'Ostatnim Tangu w Paryżu’), teraz dyrygentka, Maria Schneider. Grupę nowojorskich muzyków zastąpiła jej tym razem orkiestra Krzysztofa Herdzina. Zagrali bardzo przyjemnie, przywołując złoty wiek swingowych orkiestr. Trzeba też powiedzieć, że polscy muzycy spisali się na medal, a Maria nie ukrywała zadowolenia. Rzadko mamy okazję gościć tyle gwiazd jazzu w jednym miejscu i o jednej porze i chociaż program nie dorównuje może North Sea Jazz Festival w Rotterdamie, to myślę, że w tej części Europy trudno znaleźć godnego konkurenta Warsaw Summer Jazz Days.








KOMENTARZE:

2009-08-27 21:43
Także byłam na festiwalu, ale niestety tylko na koncertach Johna Zorna oraz pamięci Niny Simone. Koncerty były niesamowite, chociaż co do Zorna to podobało mi się tylko The Dreamers. Frekwencja na koncertach była zbyt mała. Ogółem polecam tego typu imprezy!
Wiki

2009-08-24 15:59
Przepraszam... Jednak Maria. ups
kinoman

2009-08-24 15:49
Romy Romy!
kinoman

2009-08-22 01:44
Oj, to bardzo przepraszam, rzeczywiście namieszałem :D Biję się w pierś!
TP

2009-08-22 01:17
No pięknie.... Zazdroszczę obecności na tych wspaniałych imprezach.Powinszować! Natomiast absolutnie niedopuszczalna Drogi Kolego jest Twoja absolutna niewiedza w temacie Marii Schneider (kompozytorki i dyrygentki). Niejednemu psu Burek, niejeden artysta nosi to samo nazwisko. Wystarczy minuta w internecie i wszystko jasne...Gdzie Ostatnie Tango w Paryżu a gdzie big band??!!! Chłopie.....jak już piszesz publicznie to się przygotuj, a nie wygłupiaj. Pozdrawiam i życzę wielu ciekawych koncertów-))))) Meloman
Meloman


SKOMENTUJ:
imię/nick:
e-mail (opcjonalnie):
wypowiedz się:
wpisz poniżej dzień tygodnia zaczynający się na literę s:
teksty
FESTIWAL ARS CAMERALIS. RETROSPEKCJA: Piękny trzydziestoletni
koncert Jane Birkin w ramach Festiwalu Ars Cameralis, Teatr Zagłębia w Sosnowcu, 10.11.2011 Proszę sobie wyobrazić:... >>>

DARIA ZE ŚLĄSKA: Rozmowy przerywane
Pseudonim artystyczny zobowiązuje, bo Daria ze Śląska związana jest z nim od urodzenia. Mogła zostać zawodową siatka... >>>

NATALIA DINGES: W procesie przemieszczania
Aktorka i choreografka. Współpracowała z większością teatrów na południu Polski (Katowice, Bielsko-Biała, Tychy, S... >>>

VITO BAMBINO: Vito na urodziny Kato
10 września po raz kolejny Katowice w unikatowej formie będą świętować swoje urodziny. Jak na Miasto Muzyki UNESCO p... >>>

OLA SYNOWIEC I ARKADIUSZ WINIATORSKI: Marsz w długim cieniu rzucanym przez mur
Mur graniczny pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi Wszystkie osiągnięcia ludzkości są konsekwencją dwóch... >>>

MICHAŁ CHMIELEWSKI: O zagubieńcach i outsiderach
Michał Chmielewski trzy miesiące po skończeniu Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach zadebiutowa... >>>

ANNA I KIRYŁ REVKOVIE: Nawet wojna nie zatrzyma kreatywności
Z Anną i Kiryłem Revkovami – muzykami jazzowymi z Ukrainy – rozmawiamy o ich drodze do Katowic, sztuce... >>>
po imprezie
Ostatnio dodane | Ostatnio skomentowane
Upper Festival 2019
5.09.2019
Fest Festival 2019
26.08.2019
Off Festival 2019
9.08.2019
Festiwal Tauron Nowa Muzyka 2019
27.06.2019
Off Festival 2018
10.08.2018
Podziel się z resztą świata swoimi uwagami, zdjęciami, filmami po imprezach.


Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie.
Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50.
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone