Ta strona używa plików cookies.
Polityka Prywatności    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
czwartek 2.05.24

START
LOKALE
FORUM
BLOGI
zgłoś imprezę   
  ultramaryna.pl  web 
SHAKIN’ DUDI: Jestem rock’n’rollowcem


[1986]

Nigdy nie gra z playbacku, a przeboje zawsze pisze z przypadku. Irek Dudek specjalnie dla Ultramaryny w murach katowickiej Akademii Muzycznej opowiada o 25. urodzinach Shakin’ Dudiego. Wyjaśnia, dlaczego denerwował go Shakin’ Stevens i nie chciał trzech czarnych mercedesów, czemu Rawa jest fajniejsza od innych festiwali i jak niechcący zdenerwował Agnieszkę Osiecką. Podzielił się też z nami radą: jak zdobyć żonę w 4 godziny!

Ultramaryna: Shakin’ Dudi ma 25 lat. Myślał pan, że ten projekt osiągnie tak duży sukces?

Irek Dudek:
Nie, to był pewnego rodzaju happening. W sztuce zawsze interesowały mnie nowe rzeczy. Punk był domeną ludzi młodych, a ja wtedy miałem już 33 lata, więc zacząłem szukać czegoś, co zrodziło się na ten rytm punkowy i doszedłem do wniosku, że rytmy garażowe, rock’n’rollowe lat 50. to jest właśnie to. Wszedłem w tę muzykę, ale żeby nie powielać tamtych dźwięków, wpadłem na pomysł, że będzie to happening muzyczny – rozwaliliśmy pianino, laliśmy wodą, działo się więcej niż na punkowych koncertach i udowodniliśmy to w Jarocinie.

No właśnie. W Jarocinie podobno pogowano na Siekierze i Shakin’ Dudim. Jak wspomina pan tamten koncert? Już samo wyjście na scenę w garniturach to był totalny szok. Lałem wodę ze strażackiego węża, a publika szalała w błocie po kolana. Nagle na scenie pojawił się facet od aparatury, który chciał nas pobić za zmoczenie odsłuchów. Wdaliśmy się z nim w bójkę, ale koncert trwał dalej. Na koniec skoczyłem z tej 3-metrowej sceny w tłum. Niesamowite przeżycie.

Dwóch jazzmanów, dwóch bluesmanów i dwóch punkowców. Przypadek czy wymieszał pan te składniki specjalnie? Wymieszałem składniki specjalnie, choć w pewnym sensie istotna była również rola przypadku. Na przykład skrzypek zagrał na saksofonie, bo nikt nie potrafił zagrać w taki sposób, jak on. Uzyskaliśmy dzięki temu ciekawe brzmienie. Spotkanie na scenie amatorów z profesjonalnymi muzykami również okazało się dobrym pomysłem, nieźle razem się bawiliśmy. Będąc na samym topie, rozwiązałem ten zespół, tak jak go zawiązałem, bo była to w pewnym sensie fanaberia artystyczna.

Shakin’ Dudi z założenia miał być odpowiedzią na Shakin’ Stevensa? Tak. On mnie denerwował, prostytuował rock’n’rolla, robił go dyskotekowego i po prostu wpadłem na pomysł, że to będzie nawiązanie do niego. Wtedy byłem taki troszeczkę nieposłuszny, słuchacze radiowi zarzucali mi, że nabijam się z ich ulubieńca i mam się od niego odczepić, ale to jeszcze bardziej nas nakręcało.

Elvis Presley czy Elvis Costello? I to i to mnie interesowało, tylko w Presleyu ten początek, gdy grał rockabilly, a Costello ze względu na jego inteligentne podejście do muzyki. Kiedy narodził się Shakin’ Dudi, nie znałem Elvisa Costello. Odkryłem go dopiero po rozpadzie zespołu, w czasie swojego pobytu w Holandii. On był tam o wiele bardziej znany niż w Polsce.

W latach 80. przylepiono do Shakin’ Dudi określenie „niebieskie ptaki”. Władza nie przepadała za tekstami i pozytywną energią pana piosenek? Nie mogę powiedzieć, żeby władza mnie nie lubiła. Nie internowano mnie. Ja zawsze byłem apolityczny.

A były jakieś problemy z koncertami? Zabroniono wam gdzieś wystąpić? Nie, chcieli nas wszędzie! Raz okazało się, że oblałem przypadkiem lokalnych kacyków. Poszli poskarżyć się do dyrektora filharmonii i powiedzieli mu, że mam zakaz wstępu. Mieliśmy też wystąpić na jakimś rozdaniu nagród, organizowanym przez młodych komunistów. Byliśmy akurat na FAMIE i zażyczyliśmy sobie 3 czarne mercedesy, które miały po nas przyjechać. Chcieli spełnić nasze życzenie, więc stwierdziłem, że zdążymy jedynie helikopterem. Odrzuciłem też zaproszenie na Festiwal Piosenki Radzieckiej do Zielonej Góry. Nie interesowało mnie, kto grał tam wcześniej. Po prostu nie miałem ochoty uczestniczyć w takiej imprezie. Naraziliśmy się w ten sposób władzy – to fakt, ale wspominam to z przymrużeniem oka. Potem tak się stało, że mieszkałem w Amsterdamie, jeździłem po Stanach, Europie i nie musiałem się z nikim w układy bawić. A to, że w ’85 roku w Opolu dostaliśmy nagrodę publiczności, a nie jury, mówi samo za siebie.

Historia piosenki „Au sza la la la” jest dosyć niezwykła. Dariusz Dusza napisał tekst w pociągu, pan zagrał jakieś przypadkowe dźwięki i wyszedł hit. Jak było w przypadku „Oh Ziuta”? Podobnie. Zagrałem parę dźwięków i już. To wszystko było z przypadku. Ja nigdy nie byłem kompozytorem, który siadał o 8:00 w papciach i zaczynał komponować. Czasami w nocy, czasami w przerwie między rozmową coś mi się rodziło. Jestem taki trochę zwariowany. Piszę piosenki dla siebie. Kiedyś zadzwoniła do mnie Agnieszka Osiecka z pytaniem, czy moglibyśmy coś razem stworzyć. Powiedziałem jej: „Niech pani się nie obrazi, ale ja nie jestem kompozytorem”, ale chyba nie poskutkowało, bo rzuciła telefonem…

Shakin’ Dudi to duża dawka poczucia humoru i dystansu do własnej twórczości. Najpierw była „Złota płyta”, potem „Płyta roku”... Dawniej mówiono „jakiś utwór ze złotej płyty”, a nie, że nazywa się „Złota płyta”. Co prawda, ta „Złota płyta” stała się podwójną czy potrójną platyną, ale potem trzeba było pójść o krok wyżej. Wymyśliliśmy więc „Płytę roku”, ale ona oczywiście nie stała się „płytą roku”, bo neo-swing nie chwycił w Polsce. Moja żona w radiu usłyszała po latach Marylę Rodowicz, która zachwalała Briana Setzera. Ja od 10 lat nie grałem już takiej muzyki, więc żartowałem, że dopiero teraz trzeba byłoby grać w Polsce neo-swinga. (śmiech)


[1984] przed pierwszym koncertem | [2008]

Rawa jest 3 lata starsza od Shakin’ Dudiego. 10 października odbędzie się 29. edycja. Jak wspomina pan początek festiwalu? Nie mogłem być na początku właścicielem swojego pomysłu, więc stwierdziłem, że zrobię ten festiwal ze studentami. Nie było nas stać na ściąganie zachodnich gwiazd. Granica na Odrze i Nysie na to nie pozwalała. Dopiero w 1992 roku Rawa Blues stała się festiwalem międzynarodowym. Wykorzystałem dawne znajomości, ściągnąłem pierwsze głośne nazwiska i od tamtej pory Rawę zna cały bluesowy świat.

Co odróżnia ją od innych festiwali muzycznych? Miejsce jest bardzo dobre. Spodek to wielki klub, z każdego punktu dobrze słychać. Z drugiej strony niepowtarzalna lista artystów. Nigdzie nie można ich usłyszeć na jednej scenie, a nawet jeśli, to najpierw muszą zagrać na Rawie. Muzyka jest tutaj najistotniejszą rzeczą i to dzięki Rawie powstało w Polsce ponad 100-150 zespołów grających bluesa oraz ponad 50 festiwali bluesowych. Myślę, że konsekwencja i upartość w dążeniu do jak najlepszej jakości artystycznej przyczyniły się do sukcesu tego festiwalu. Wystarczy zaśpiewać Rawa Blues i wszystko jasne.

W jaki sposób zdobyć żonę po zakochaniu się od pierwszego wejrzenia? W pana przypadku od momentu spotkania do oświadczyn upłynęły rekordowe 4 godziny! Trzeba podejmować szybkie decyzje, bo jeżeli czuje się wspólną energię, coś takiego, co porusza i sprawia, że nic nie istnieje oprócz tej drugiej osoby, to nie należy się zastanawiać. To nie jest papierek lakmusowy, żeby przykładać czy się sprawdzi, czy nie.

Nie bał się pan „kosza”? Wtedy byłem nieco zarozumiały. (śmiech) Byłem Shakin’ Dudi! Nawet nie wiedziałem, jak się naprawdę nazywam i wydawało mi się, że jak piękna kobieta podchodzi do mnie po jakiś autograf dla brata, no to dlaczego nie mogę na nią zasługiwać? W końcu oceną mężczyzny nie jest to, jak wygląda, tylko jak wygląda jego kobieta. Zawsze myślałem, że będę miał ładną, miłą, elegancką żonę i to się udało.

Shakin’ Dudi w domu jest „nadpoważny” i „nadodpowiedzialny”. To słowa pańskiej żony Iwony. To prawda. Wychowałem się w śląskiej rodzinie z zasadami. W pewnym momencie musiałem się stać poważnym mężczyzną – mężem i ojcem. Odstawiłem alkohol i powiedziałem sobie, że dzieci nigdy nie zobaczą mnie pijanego i tak też się stało. Dobrze jest, kiedy artysta ma świra na scenie, ale w życiu prywatnym niekoniecznie, bo czasami zdarzają się artyści, którzy mają większego świra w domu niż na scenie.

Porozmawiajmy o akcji „Stop playbackowi”. Powstała specjalna strona www.stoplaybackowi.pl, na której apeluje pan, aby zakazać grania z playbacku. Skąd ta inicjatywa? W latach 70. też zdarzały się w telewizji playbacki. Co prawda ja w nich nie uczestniczyłem, ale ta moda przyszła z Zachodu. Potem te playbacki z telewizji przeszły na koncerty dla publiczności, co już jest totalnie naganne. Akurat Rawa jest festiwalem, na którym pół-playbacki, ćwierć-playbacki, loopy i byle jakie pierdoły z taśmy nie lecą. Poza tym dawniej, jak muzyk wchodził do studia i nie miał komputera, nagrywał na tyle, na ile było go stać. Natomiast teraz wchodzi byle kto, a wychodzi super taśma.

Kiedyś trzeba było umieć grać… Właśnie. Najpierw muzyk powinien ćwiczyć w piwnicy, a potem wychodzić na scenę. Dzisiaj jestem w Akademii Muzycznej, słucham Debussy’ego. Niech pan sobie wyobrazi, żeby klasykę zagrać z playbacku. Jest to niemożliwe, chociaż muzyka jest przecież jedna! Nie tylko ja, ale wszyscy muzycy powinni walczyć o to, aby móc grać „live”.

Wydaje mi się, że to jest kwestia szacunku do samego siebie. Zawsze można odmówić występu z playbacku. Shakin’ Dudi mógł być o wiele bardziej popularny, gdybym przyjął wszystkie propozycje występów. Mam 58 lat i stać mnie na unikanie playbacku, a ten jubileusz jest dobrą okazją, żeby nagłośnić ten problem. Ci, którzy się na to zgadzają i oszukują publiczność, powinni się do tego po prostu przyznać.

Popkultura nie lubi bluesa? Ludzie nie wiedzą, co to jest blues. Bluesa sprostytuowali niektórzy polscy wykonawcy, wrzucili go do takiego wora grania smutnej triady i jeśli nie siedzi się przy bluesie albo nie uczestniczy się w Rawie Blues, to nie ma się większego pojęcia o tej muzyce.

SBB, Apokalipsa, Breakout i parę innych nazw przewinęło się przez pana karierę. Miłość do bluesa można nabyć czy trzeba się z tym urodzić? Nie, przede wszystkim kto powiedział, że jestem bluesmanem?! Jestem rock’n’rollowcem, wychowałem się na muzyce Rolling Stones, Jimiego Hendrixa. W niej są źródła rhytm’n’bluesowe i dzięki temu wszedłem w czarną muzykę: BB King, Muddy Waters, John Lee Hooker. Zacząłem grać taką muzykę w klubach studenckich z gitarą i harmonijką, byłem takim bardem.

Czy Shakin’ Dudi będzie nadal dorastał po tym 25-leciu, a może ma pan inny pomysł na przyszłość? Shakin’ Dudi koncertuje od święta. Nie gramy dużych tras. Chciałbym nagrać płytę bluesową, ale w mniejszym składzie. Chcę pokazać przede wszystkim siebie z dodatkiem kilku instrumentów, bo blues to piosenka. Teraz siedzę nad gitarą akustyczną. Kiedyś chciałem być gitarzystą, ale miałem za krótkie palce i wysłano mnie na skrzypce, więc może na starość w końcu coś na niej zagram.

rozmawiał: Roman Szczepanek | zdjęcia: mr makowski / www.pracownia52.pl
ultramaryna, kwiecień 2009





>>> www.shakindudi.pl








KOMENTARZE:

2009-08-08 19:14
Pozdrawiam wszystkich muzyków.Całkiem ciekawy występ.
elvis2


SKOMENTUJ:
imię/nick:
e-mail (opcjonalnie):
wypowiedz się:
wpisz poniżej dzień tygodnia zaczynający się na literę s:
teksty
FESTIWAL ARS CAMERALIS. RETROSPEKCJA: Piękny trzydziestoletni
koncert Jane Birkin w ramach Festiwalu Ars Cameralis, Teatr Zagłębia w Sosnowcu, 10.11.2011 Proszę sobie wyobrazić:... >>>

DARIA ZE ŚLĄSKA: Rozmowy przerywane
Pseudonim artystyczny zobowiązuje, bo Daria ze Śląska związana jest z nim od urodzenia. Mogła zostać zawodową siatka... >>>

NATALIA DINGES: W procesie przemieszczania
Aktorka i choreografka. Współpracowała z większością teatrów na południu Polski (Katowice, Bielsko-Biała, Tychy, S... >>>

VITO BAMBINO: Vito na urodziny Kato
10 września po raz kolejny Katowice w unikatowej formie będą świętować swoje urodziny. Jak na Miasto Muzyki UNESCO p... >>>

OLA SYNOWIEC I ARKADIUSZ WINIATORSKI: Marsz w długim cieniu rzucanym przez mur
Mur graniczny pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi Wszystkie osiągnięcia ludzkości są konsekwencją dwóch... >>>

MICHAŁ CHMIELEWSKI: O zagubieńcach i outsiderach
Michał Chmielewski trzy miesiące po skończeniu Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach zadebiutowa... >>>

ANNA I KIRYŁ REVKOVIE: Nawet wojna nie zatrzyma kreatywności
Z Anną i Kiryłem Revkovami – muzykami jazzowymi z Ukrainy – rozmawiamy o ich drodze do Katowic, sztuce... >>>
po imprezie
Ostatnio dodane | Ostatnio skomentowane
Upper Festival 2019
5.09.2019
Fest Festival 2019
26.08.2019
Off Festival 2019
9.08.2019
Festiwal Tauron Nowa Muzyka 2019
27.06.2019
Off Festival 2018
10.08.2018
Podziel się z resztą świata swoimi uwagami, zdjęciami, filmami po imprezach.


Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie.
Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50.
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone