Ta strona używa plików cookies.
Polityka Prywatności    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
czwartek 2.05.24

START
LOKALE
FORUM
BLOGI
zgłoś imprezę   
  ultramaryna.pl  web 
METAL MIND: Szerokie horyzonty

Metal Mind istnieje od 1987 roku i jest jednym z najdłużej działających wydawnictw niezależnych w Polsce. Oprócz wydawania własnych tytułów (m.in. TSA, SBB, Homo Twist, Armia, 2 TM 2,3, Acid Drinkers, Satellite, Collage, Hunter, Closterkeller, Delight czy Moonlight) zakupiło około 1000 licencji i sprzedało ponad milionów nośników. Ich recepta na sukces to konsekwencja oraz rozszerzanie oferty.

Są pionierami w wydawaniu muzycznych płyt na DVD. Metal Mind to także agencja koncertowa. Od koncertu Monsters Of Rock w 1991, kiedy to występ zespołów AC/DC, Metallica, Queensryche zgromadził 35 000 widzów można mówić, że zaczęła się era wielkich widowisk koncertowych w Polsce. Za ich sprawą mieliśmy szansę zobaczyć na koncercie w kraju m.in. Faith No More, Deep Purple, Chrisa De Burgha, Gordona Haskella, Placido Domingo czy Chrisa Rea’ę. Nie należy zapomnieć o dwóch ważnych festiwalach organizowanych przez Metal Mind: Metalmania i Metal Hammer Festiwal. Swoją siedzibę mają na Śląsku, w uroczej willi na prestiżowym katowickim osiedlu. Tam właśnie o niezależności na rynku muzycznym, fanach muzyki metalowej i aferze związanej z zespołem Gorgoroth rozmawiamy z Tomaszem Dziubińskim, prezesem Metal Mindu.



Ultramaryna: Kto dzisiaj słucha muzyki metalowej?
Tomasz Dziubiński:
Myślę, że obecnie muzyki metalowej słuchają trzy lub nawet cztery pokolenia. Nasza firma powstała w roku 1987, mamy już 20 lat – to stanowi dwa pokolenia. Ja wywodzę się z pokolenia, które jeszcze 10 lat wcześniej słuchało muzyki metalowej. Natomiast początki muzyki metalowej (Black Sabbath, Deep Purple, hard rock, ale już zahaczający o muzykę metalową), to jest to jeszcze pokolenie sięgające początku lat 70. Jak widać po koncertach, po widowni, która się pojawia i kupuje płyty, młodych ludzi jest coraz więcej. Niewątpliwie jest to gatunek rozwijający się, a w jaką stronę pójdzie, ciężko powiedzieć.

Czy można powiedzieć o fanach muzyki metalowej, że jest to jedna z najbardziej wiernych grup fanów? Zdecydowanie, to chyba jest najwierniejsza publiczność, bardzo lojalna w stosunku do swoich artystów. Myślę, że niejednokrotnie muzycy pop chcieliby mieć tak oddaną publiczność. Obecnie rozpoczyna się sezon festiwali muzycznych: rockowych czy metalowych. Dzisiaj podano informację, że na koncert zespołu Kiss w największej hali w Helsinkach na 15 tys. osób w ciągu 7 minut sprzedano wszystkie bilety. W ciągu pół godziny rozeszły się wszystkie bilety na koncert Iron Maiden w Goeteborgu. Rzadko której gwieździe pop się to zdarza.

W jaki sposób Metal Mind postrzega swoją niezależność? Można powiedzieć, że od początku jest to oficyna niezależna. Niezależność w branży fonograficznej jest mierzona tylko i wyłącznie jednym parametrem. Że nie jest się związanym z żadnym z pięciu, a teraz czterech już majorsów na świecie. Niejednokrotnie w dużych krajach typu Niemcy czy Anglia tak się dzieje, że wytwórnie niezależne są dystrybuowane przez majorsów. My od początku postawiliśmy na zupełną niezależność i w dystrybucji, i w wydawnictwie. Oczywiście bardzo chętnie z majorsami współpracujemy, oni kupują od nas licencje, my od nich. Współpraca się nam układa bardzo dobrze, na różnych poziomach. Natomiast pozostajemy całkowicie niezależni. W tym m.in. tkwi nasz duży sukces, że przetrwaliśmy. Nigdy nas nikt nie wykupił, choć były firmy zainteresowane zakupem udziałów naszej firmy. Podjąłem kiedyś decyzję, że chcemy być niezależni od początku do końca. Mam nadzieję, że uda nam się tego dotrzymać, ponieważ chcemy mieć wolną rękę w sprawach artystycznych, a bez niezależności jest to nierealne.

Czyli jeśli chodzi o artystów, to jest to wyłącznie kwestia państwa gustu? Tak, dokładnie.

W jaki sposób sprawa z norweską grupą Gorgoroth (oskarżenie o obrazę uczuć religijnych w związku z tym, że zespół w scenografii podczas nagrywania koncertu na DVD posłużył się szczątkami martwych zwierząt nabitymi na pale, dwumetrowymi krzyżami, do których przywiązano dwie nagie kobiety oraz dwóch nagich mężczyzn, którzy byli ucharakteryzowani syntetyczną krwią) odbiła się na postrzeganiu Metal Mindu w Polsce? Nie od dzisiaj wiadomo, że skandal najlepiej się sprzedaje. Dla nas, poza kilkudniowym zamieszaniem w mediach polskich i zagranicznych, kiedy musieliśmy udzielić kilkudziesięciu wywiadów, to – jeśli chodzi o kraj – niczym się to nie odbiło. Fani metalu i tak nas znają, a dowiedzieli się o nas postronni ludzie. Natomiast zespół Gorgoroth zyskał przez to sławę niebywałą. Udzielili ponad 200 wywiadów wszystkim liczącym się na świecie mediom. Notowania zespołu od czasu tej afery wzrosły bodajże dwu lub trzykrotnie. W tej chwili nie ma w zasadzie fana muzyki metalowej, który nie wiedziałby, co to jest Gorgoroth. Zespół, który sprzedawał 10-15 tys. płyt, teraz sprzedaje 50-60 tys. płyt na świecie. Oczywiście daleko im jeszcze do miana gwiazdy. Nikt nie planował przy okazji koncertu robić żadnego skandalu. Oni chcieli zrobić swoje, myśmy chcieli nagrać DVD i tak po prostu wyszło.

Media natomiast nie informowały o przyczynach tej afery. Ta afera wyniknęła z tego, że ówczesny dyrektor TVP oddziału krakowskiego Jeziorek chciał walczyć z marazmem i ilością 15 czy 16 związków zawodowych w telewizji, które uniemożliwiały jakiekolwiek zwolnienia. W związku z tym robił wszystko, żeby z nimi walczyć. Afera nie wydarzyła się w dniu koncertu, dzień po koncercie, ale dopiero dwa dni po koncercie. Związki wykorzystały fakt, że dyrektor zgodził się na tego typu koncert w telewizji. Chociaż producent ze strony telewizji, pan Pomarański, dyrekcja, wszyscy dokładnie wcześniej wiedzieli, co tam się wydarzy i nie było to dla nich szokujące. Tak jak się dzieje w horrorze, gdzie krew się leje, głowy odpadają, tyle że tam poruszano tematykę religijną. Zresztą moim zdaniem dla członków zespołu Gorgoroth to nie miało żadnego znaczenia, bo dla nich jest to sprawa obojętna. Natomiast związki uznały, że jest to świetny moment, aby usunąć dyrektora i postawiły go pod ścianą, że jeśli on nie zgłosi do prokuratury, że tu prawdopodobnie popełniono przestępstwo, to oni zgłoszą do prokuratury, że dyrektor Jeziorek popełnił przestępstwo. Typowa polska zagrywka. Stąd się zrobiła cała afera. Dzięki temu, zupełnie niezamierzenie, postrzeganie naszej firmy w świecie wzrosło. To było takie darmowe publicity, bo nagle ludzie dowiedzieli się, że istnieje taka firma, weszli na naszą stronę itp. Dalszy ciąg był pozytywny, bo nie spotkałem się z żadnym medium zagranicznym, które potraktowałoby podejście polskiej prokuratury do tej sprawy poważnie. Bo to jest kompletny absurd. Sztuka wymaga kompletnej swobody i niezależności. Tak było od dziesiątków wieków. Trudno, żeby osoby, które nie uczestniczyły w koncercie, miały coś przeciwko temu, że on się odbył. Jeśli mielibyśmy sami robić aferę, zrobilibyśmy bezpieczniejszą i ciekawszą.

Metal Mind działa na polskim rynku już 21 lat, w jaki sposób postrzega pan zmiany, jakie zaszły w polskim przemyśle muzycznym poprzez te dwie dekady? Co pomaga wam utrzymywać się w tak dobrej formie przez te wszystkie lata? Przemysł muzyczny to bardzo duże słowo. Jeśli chciałby pan dzisiaj zatrudnić w Polsce do firmy fonograficznej osobę, która ma podstawową wiedzę i jakiekolwiek doświadczenie, to napotyka pan problem gatunku wbiegnięcia na Mount Everest. Ludzi pracujących w tej branży – nie mówię o działach marketingu i promocji, bo jeśli ktoś się zajmuje promocją śrubek, to może się przestawić na coś innego, chodzi mi o ludzi zajmujących się repertuarem, doborem artystów, wykreowaniem samego artysty, oprawą muzyczną itp. – jest nie więcej niż 50. Ciężko wobec tego nazywać to przemysłem. Oczywiście przyrasta firm PR, marketingowych, agencji koncertowych. Tak krawiec kraje, jak materii staje. W Polsce jest zaledwie kilkanaście managementów, które zajmują się artystami. Wytwórni fonograficznych, które naprawdę działają, faktycznie robią coś na bieżąco, istnieją i się rozwijają, jest około 10-15. Jeśli to porównamy do 1 500 wytwórni w Anglii i 75 tys. pracownikami tej branży, to dochodzi do sytuacji takiej, że bardzo ciężko jest tu coś stworzyć.

Byłem jedną z osób, które zaczynały praktycznie od zera w tej branży. Uczyłem się na zasadzie „chce być pan ekonomistą – studiuje pan ekonomię”. Uczyliśmy się na błędach, na przykładach innych, głównie zagranicznych, bo w Polsce poza monopolistą typu Polskie Nagrania oraz firmami Tonpress, Pronit i Poljazz, paroma firmami fonograficznymi typu polonijnego, jak Polton, Savitor, Arston, nic nie było. Ktoś miał jakieś pieniądze i pomyślał: „w Polsce nie ma płyt, my mamy dojście do tłoczenia, to będziemy robić płyty, bo będziemy to tak samo dobrze sprzedawać jak kosmetyki” i mieli rację. Różnica polegała na tym, że w Polskich Nagraniach ciągle nie było nic ciekawego, bo nie płacili dobrze artystom, a pozostałe firmy podniosły ceny i zaczęły płacić artystom wyższe stawki. Sprawa miała wiele aspektów. Człowiek obserwował, jak to wszystko się rodziło, tworzyło. Tu ciężko mówić o haśle typu „przemysł”. Natomiast jeśli chodzi o to, jak to się stało, że do dzisiaj istniejemy, to myślę: ciężka praca, umiejętny dobór repertuaru i pewne innowacyjne historie – jesteśmy na rynku największym producentem i wydawcą płyt DVD z muzyką.

Skąd pomysł, żeby Metal Mind, który jest kojarzony z pewnym typem muzyki, zajął się produkcją i sprzedażą muzycznych płyt DVD? Ta nazwa dzisiaj być może tak do końca do nas nie pasuje. Kiedyś zajmowaliśmy się wyłącznie metalem, ale realia są takie, że przy spadku sprzedaży płyt, po likwidacji kaset, nadal musimy wypracowywać pewien obrót co miesiąc, bo nie zatrudniamy 5 osób, ale blisko 30. Doszliśmy do wniosku, że istnieje możliwość poszerzenia formuły działania firmy, ale w kręgu rocka i rzeczy, które nam się podobają, które lubimy i które uważamy, że mają konkretną wartość. Równie dobrze można było szukać kontaktu z Dodą. Chcieliśmy jednak głównie wchodzić w rzeczy ambitne i rockowe, których ludzie oczekują, a uważamy, że są bardzo fajne. Robimy też sporo rzeczy niszowych, które oczywiście nie sprzedają się w dużych nakładach, choć nakład pracy w celu wypromowania takiego artysty jest zdecydowanie większy. Po prostu nie idziemy po najmniejszej linii oporu.

Kwestia DVD była związana z tym, że w latach 90. nawiązaliśmy współpracę z TVP. Telewizja nie była w stanie płacić wymaganych honorariów zespołom za nagranie programu, my im dopłacaliśmy, ale w zamian za prawa do wydawania. Wtedy kaset VHS, a później płyt DVD. Telewizji to było na rękę, ponieważ odciążaliśmy ich budżet honoraryjny. Akurat trafiliśmy na koniec hossy związanej ze sprzedażą kaset VHS i tylko kilka tytułów wyszło w takiej formie (Vader, Behemoth i zespół Pendragon z Anglii), ale po jakimś okresie okazało się, że na rynek wchodzi DVD. Wydaliśmy więc pierwsze DVD, dobrze się sprzedały. Doszliśmy do wniosku, że to jest początek, że chcemy robić fajne produkcje przeznaczone dla fana. Nie tak, jak to robią majorsi, że biorą kasetę VHS, kopiują cyfrowo, z tego wychodzi DVD, a w związku z tym nie ma tam zbyt dużo dodatków. Telewizja ewoluuje, zmieniła się ramówka, nie chcą już nagrywać koncertów. Dlatego wynajmujemy od nich sprzęt, sami nagrywamy. Doszło od tego, że sami robimy produkcję, na swój koszt, na swoje ryzyko i wydajemy fajne tytuły, licząc na to, że to się będzie wszystko rozwijało. Trochę nas zmartwiły ostatnie wydarzenia z rynku High Definition DVD, gdzie kilka firm, potentatów światowych, postanowiło się wycofać z rozwoju tego rynku. Nie są zadowoleni z wpływów, nie rozwija się to tak, jak kiedyś planowano. To jeszcze zbyt szybki przeskok, od kasety do CD było kupę lat. DVD od 3-4 lat się bardziej rozwinęło, a już weszła następna technologia. Szansa, że ludzie, którzy kupili DVD, kupią jeszcze HD DVD z tym materiałem, jest bardzo mała, a to będzie bardzo drogi produkt. Myślę, że dlatego zawieszono pracę nad jego rozwojem.

Cieszymy się z takich sukcesów, spektakularnych i ważnych dla nas ambicjonalnie, jak wydanie Deep Purple DVD, w kooperacji z zespołem, bo to była fantastyczna sprawa i przygoda. Robimy sporo tytułów, jak Michael Schenker czy Gordon Haskell, sporo produkcji robimy dla zachodnich labeli. Np. rok temu nagrywaliśmy materiał na potrzeby DVD zespołu Soulfly ze Stanów, który ma się ukazać pod szyldem Roadrunner Records. Wszystkim nam podoba się jakość, z jaką robimy te produkty i to jest najważniejsza rzecz: sposób i jakość.

Jest pan pionierem na polskim rynku muzycznym – Metal Mind jako pierwszy zorganizował tak wielki koncert jak Monsters of Rock w 1991 roku w Chorzowie. Czy można sobie wypracować jakiś schemat organizacji koncertów? Najgorszą rzeczą, jaka może przytrafić się komuś w tej branży, jest rutyna. Tu nic się nie dzieje tak samo. Powtarzam to wielu młodym ludziom, czy z naszej firmy, czy z innych, którym się wydaje, że jak pracują 2 lata, to zjedli na tym wszystkie zęby. Każdy koncert jest inny. Nie da się do tego podejść na zasadzie schematu. Oczywiście jeśli chodzi o jakieś klubowe historie czy jakieś takie mniejsze imprezy, to jasne – pole manewru, że coś będzie innego, jest po prostu małe. Natomiast nie da się ukryć, że kiedy robiliśmy koncert AC/DC z Metallicą, to był pierwszy tak wielki koncert, z tak znanymi gwiazdami. Medialne nagłośnienie koncertu i tym podobne sprawy były zupełnie w powijakach. To były początki rozwoju mediów. Nie można się było z szeregiem ludzi dogadać. Nie było patronatów medialnych, to wszystko była taka orka na ugorze. Aczkolwiek się udało. To był sukces, że przyszło ponad 35 tys. ludzi, ponieważ dopiero zdaje się koncert Rolling Stonesów przebił ten wynik pod koniec lat 90. Liczymy na to, że uda nam się grupę AC/DC ściągnąć ponownie do Polski w przyszłym roku. Zobaczymy.

Co w tym roku do zaproponowania ma Metalmania? W jaki sposób przeprowadzana jest selekcja – czy sięgacie po tych, którzy są obecnie na topie, stawiacie na sprawdzone nazwiska, czy też eksperymentujecie? To jest miks wszystkiego, nie ma żadnej reguły. Praktycznie prace nad kolejną Metalmanią zaczynają się w tygodniu po Metalmanii. Trzeba ustalić termin, sprawdzić komu ewentualnie będzie on odpowiadał. Jeśli chodzi np. o zespół Megadeth, próbowaliśmy 4 lata pod rząd i nie udawało się. Festiwal jest w bardzo specyficznym okresie i jeśli ktoś nie ma trasy po Europie (akurat te największe kapele metalowe są z USA), to przyjazd na jeden koncert jest strasznie drogi. To nie jest nawet kwestia biletów lotniczych, ale próby na miejscu, przylot, tydzień z głowy i żądanie honorarium jak za 3-4 koncerty. W związku z tym to nie ma żadnej racji finansowej.

Obserwujemy rynek i szukamy różnych nowinek, zespołów, które osiągają sukcesy, zespołów, które nie były nigdy w Polsce albo były kiedyś, kiedy były bardzo mało znane, a teraz są gwiazdami, jak Dillinger Escape Plan. Staramy się szukać zespołów takich jak Artillery, który po kilku latach przerwy wraca na rynek. Kiedyś to była gwiazda muzyki speed metalowej czy trashu. W tamtym roku wznowiliśmy ich wszystkie płyty, które się świetnie sprzedały, zespół dostał napędu i zaczął grać z powrotem. Nigdy w Polsce nie byli. Najlepiej wspominają swoje trasy pod koniec lat 80. w Rosji, ponieważ taki koncert to było wydarzenie na wielką skalę. Żadni artyści tam nie jeździli.

Są różne sposoby doboru artystów. Czasami zespół jedzie akurat jako support z kimś w trasie i dlatego możemy go mieć, a próbowaliśmy kilka lat wcześniej i był nieosiągalny. Próbowaliśmy bardzo, żeby w tym roku na Metalmanii zagrała grupa Machine Head, co byłoby szczytem marzeń, ale wiedzieliśmy od managementu, że pracują nad trasą z Metallicą i prawdopodobnie będą z nią grali na Stadionie Śląskim, więc to nie miało sensu. Nigdy nie mamy planu: w przyszłym roku gwiazdą będzie ten i ten. To nie jest wbrew pozorom taka prosta sprawa. Zawsze też obserwujemy, kto planuje wydać nową płytę, co się będzie działo, żeby to wszystko zgrać, żeby to wszystko miało ręce i nogi.

Czy Śląsk jest dobrym miejscem na robienie koncertów? Metal Mind robi koncerty w całej Polsce, czy jest jakaś różnica? Wydaje mi się, że jakiejś specjalnej różnicy nie ma, jeśli chodzi o ludzi, natomiast jest problem dobrych klubów. Spójrzmy, co się dzieje w takich miastach jak Kraków, Warszawa, Gdańsk, Wrocław, Poznań. Niestety Katowice z tym Mega Klubem, który wygląda jak wygląda, są na szarym końcu. W związku z tym, że wznowiliśmy nagrania legendarnego zespołu jazzowego Laboratorium, a nie widziałem tego zespołu praktycznie nigdy, bo byłem za młody (kiedy zacząłem chodzić na koncerty, oni przestali istnieć), więc umówiłem się z nimi na spotkanie i obejrzenie koncertu na Bielskiej Zadymce Jazzowej. Ze zdziwieniem zobaczyłem, jak Klub Klimat może istnieć na poziomie naprawdę światowym, w takim kompleksie jak u nas Silesia. Graliśmy w tamtym roku koncert z Fishem w Bielskim Centrum Kultury – fantastyczny obiekt. W Bielsku kilka fajnych klubów więc jest, nie rozumiem dlaczego tak się u nas nie dzieje. Fatalny Wiatrak w Zabrzu, który po prostu przypomina wiatrak, nawet sprzed 200 lat, fatalny Mega Klub. Mamy bardzo ładny Teatr Śląski i jeśli coś tam pasuje, to staramy się tam grać. Jest fantastyczny Spodek – najlepszy obiekt koncertowy w Polsce. Oczywiście jest Górnośląskie Centrum Kultury, które też wiemy jak wygląda, ale nie było w ogóle budowane w takim celu, więc jest wykorzystywane ubocznie takie, jakie jest. Autentycznie współczuję fanom, że muszą chodzić do takich miejsc na koncerty.

Jadąc w trasę po Polsce widzi się, jakie mogą być kluby, a te miasta nie są specjalnie bardziej zamożne niż Śląsk. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Patrząc na koncerty, przeciętny uczestnik koncertu nie musi mieć 15 lat. Za granicą spotyka się na koncertach ludzi po pięćdziesiątce – to zupełnie normalne. U nas ludzie, którzy są w pewnym wieku i reprezentują pewien poziom, jak się dowiedzą, gdzie mają pójść, to wolą nie pójść, bo to w końcu żadna przyjemność.

Gdyby miał pan wymienić 3 najistotniejsze zespoły, które byłyby wizytówką Metal Mindu, to jakie byłyby to grupy? Bardzo trudno mi wybrać. Przez te 20 lat bardzo dużo zespołów się przewinęło przez naszą firmę. W każdym okresie coś innego było na topie, nie chciałbym też nikogo pominąć. Do bardzo istotnych należą: TSA, Acid Drinkers, Vader, SBB, Satellite, Homo Twist, śp. Tadeusz Nalepa, też zespół Perfect z ich złotą płytą. Mówię tu o płytach CD. W płytach DVD mamy sporo artystów zagranicznych.

Ile złotych płyt Metal Mind już posiada? Pierwsza nasza złota płyta to był rok 1996, jeszcze wg starych kryteriów – za 50 tys. sprzedanych egzemplarzy. Dostał ją zespół Sepultura przed koncertem w Spodku, a następnego dnia rozpadli się po koncercie w Londynie i do dzisiaj nie zeszli się już w takim składzie. Mamy złote płyty za wydawnictwa SBB, Tadeusza Nalepy, Perfectu i Józefa Skrzeka. Tych złotych płyt mamy ponad 10.

Czy ogólnie przez te 20 lat przekroczyliście liczbę 10 milionów sprzedanych płyt? Z pewnością. W zeszłym roku sprzedaliśmy ponad 700 tys. płyt. W czasach, kiedy były kasety, te nakłady były zdecydowanie większe, więc jest to możliwe.

Skąd pomysł na Metal Hammer Festiwal, jest przecież Metalmania? Ten pomysł zrodził się wiele lat temu, niestety z różnych powodów nie był kultywowany, ale od 3 lat staramy się, żeby odbywał się każdego lata w Spodku. Pomysł zrodził się z naszej chęci promowania zespołów nie tylko ekstremalnie metalowych, jak jest na Metalmanii. Metal Hammer Festiwal miał reprezentować to, co dzieje się w Metal Hammerze, czyli rock progresywny, rock, różne odmiany alternatywne. Nie zawsze ten skład da się tak do końca dopasować, ale taka jest intencja.

Czy już wiadomo, kto będzie w tym roku? Nie, nie wiadomo. W tym roku mamy olimpiadę, co trzeba uwzględniać w terminach. Żadnych szczegółów jeszcze nie mogę podać.


tekst: Adrian Chorębała | zdjęcia: Aga Psiuk (ultramaryna, marzec 2008)








KOMENTARZE:

2015-09-14 11:36
Ten artykuł to jakaś farsa: Jak wiadomo (ale nie autorowi tekstu) Dziubiński był managerem KATa i po kozflikcie z zespołem za pieniądze KATa założył MMP. Dziubiński miał proces z KATem i go przegrał, ale kasy nie oddał. Autor tekstu powinien się jeszcze długo szkolić zanim coś napisze. Cała historia MMP to pasmo konfliktów z zespołami i dopisywanie się im do Zaiksu przez Dziubińskiego. Taka jest prawda o Dziubińskim i jego firmie.
Marek Z.

2009-08-11 03:40
dziubas dziubas pokaż rogi, damy ci sera na pierogi. mmp nic nie osiągnął, zmarnował karierę tylko nieskończenie wielu zespołom polskim i dzisiaj już raczej dogorywa
mutilator

2009-04-27 23:58
A gdzie jest w takim razie TURBO?????? Przecież to bardzo ważny zespół w historii MMP. Nastapiło chyba poważne przekłamanie. A moze jednak pogłoski o braku szacunku dla zespołów są prawdziwe???
TURFAN

2008-03-24 11:26
Dziuba przecież własnego gniazda nie skala..Potrzebny był inny zestaw pytań w tym wywiadzie-rzece:))
Schulze

2008-03-19 20:48
dawaj ploty, konkrety, szczegoly, machloje!
ciekawski

2008-03-18 23:46
Czy to jest k...a materiał na zamowienie????? Z tekstu wylania sie obraz MM jako firmy bez skazy, a Dziuby jako Mesjasza polskiej fonografii. No, a chyba tak do konca nie jest, tak!!!!!!!!!!
Kror


SKOMENTUJ:
imię/nick:
e-mail (opcjonalnie):
wypowiedz się:
wpisz poniżej dzień tygodnia zaczynający się na literę s:
teksty
FESTIWAL ARS CAMERALIS. RETROSPEKCJA: Piękny trzydziestoletni
koncert Jane Birkin w ramach Festiwalu Ars Cameralis, Teatr Zagłębia w Sosnowcu, 10.11.2011 Proszę sobie wyobrazić:... >>>

DARIA ZE ŚLĄSKA: Rozmowy przerywane
Pseudonim artystyczny zobowiązuje, bo Daria ze Śląska związana jest z nim od urodzenia. Mogła zostać zawodową siatka... >>>

NATALIA DINGES: W procesie przemieszczania
Aktorka i choreografka. Współpracowała z większością teatrów na południu Polski (Katowice, Bielsko-Biała, Tychy, S... >>>

VITO BAMBINO: Vito na urodziny Kato
10 września po raz kolejny Katowice w unikatowej formie będą świętować swoje urodziny. Jak na Miasto Muzyki UNESCO p... >>>

OLA SYNOWIEC I ARKADIUSZ WINIATORSKI: Marsz w długim cieniu rzucanym przez mur
Mur graniczny pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi Wszystkie osiągnięcia ludzkości są konsekwencją dwóch... >>>

MICHAŁ CHMIELEWSKI: O zagubieńcach i outsiderach
Michał Chmielewski trzy miesiące po skończeniu Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach zadebiutowa... >>>

ANNA I KIRYŁ REVKOVIE: Nawet wojna nie zatrzyma kreatywności
Z Anną i Kiryłem Revkovami – muzykami jazzowymi z Ukrainy – rozmawiamy o ich drodze do Katowic, sztuce... >>>
po imprezie
Ostatnio dodane | Ostatnio skomentowane
Upper Festival 2019
5.09.2019
Fest Festival 2019
26.08.2019
Off Festival 2019
9.08.2019
Festiwal Tauron Nowa Muzyka 2019
27.06.2019
Off Festival 2018
10.08.2018
Podziel się z resztą świata swoimi uwagami, zdjęciami, filmami po imprezach.


Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie.
Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50.
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone