Ta strona używa plików cookies.
Polityka Prywatności    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
piątek 3.05.24

START
LOKALE
FORUM
BLOGI
zgłoś imprezę   
  ultramaryna.pl  web 
HENRYK WANIEK: Świat jest tajemnicą

Henryk Waniek jest artystą, którego dzisiaj określa się mianem multimedialnych. Malarz, pisarz, filozof, scenograf, krytyk sztuki, eseista. Jego prace malarskie charakteryzują nawiązania do tradycyjnych symboli magii: okien, kielichów, drabin, diabłów, tęczy, spadających gwiazd. Wpisane w geometryczne figury odkrywają przed odbiorcą sferę duchową. Książki Henryka Wańka to specyficzna mikstura eseistyki, literatury pięknej, w której tropy prowadzą do postaci rzeczywistych, historycznych i mitologicznych, filozoficznych bajek i publicystyki.

Jako publicysta pisze często o Śląsku. Mówi, że czyta w Śląsku jak w księdze i zdaje tylko sprawozdanie z tej lektury. Słynna jest jego deklaracja obywatelstwa śląskiego. Z twórcą rozmawiamy przy okazji wydania jego najnowszej książki „Sprawa Hermesa”. Powieść ta w przewrotny sposób opowiada o losach Hermanna Daniela Hermesa (kaznodziei, nauczyciela, autora rozpraw i hymnów, wysokiego urzędnika pruskiego za czasów Fryderyka II i Fryderyka III, rodem z małego śląskiego miasteczka Petznick, dzisiaj Piaśnice), który w Niebie ponownie sądzony jest za swoje ziemskie sprawki.




Ultramaryna: Postać Hermesa często przewija się w pana twórczości. Co pana w niej fascynuje, że tak często pan do niej powraca?
Henryk Waniek: Hermes jest bogiem-symbolem, w którym skupiają się tropy moich zamiłowań oraz skłonność do wędrowania. Emblematy Hermesa nie tylko zachęcają do otwierania przestrzeni, ale także spinają czas współczesny z minionym, a więc zachęcają do zadomowienia się w kulturze dawnej, niedawnej i nadchodzącej, jako całości. Ale na to pytanie można odpowiadać w nieskończoność. Nie da się wyczerpać w jednej, krótkiej odpowiedzi, bo Hermes jest nadzwyczaj pojemnym archetypem i istnieje w niezliczonych wcieleniach.

Hermann Daniel Hermes, bohater „Sprawy Hermesa”, to antypatyczny typ, skąd więc pomysł, by uczynić go główną postacią książki i wydobyć na światło dzienne z lamusa historii? Lamus historii – jak wszystkie śmietniki – jest również katalogiem ludzkich nikczemności. Historia polityki, zarówno świeckiej, jak i kościelnej czy historia kultury stara się na ogół idealizować czyny i dokonania ludzkie, odsuwając w cień ułomności charakterów oraz podłość motywacji. Nie przepadam osobiście za „anatomią” zła, ale w tym przypadku postanowiłem się z nią zmierzyć, bo tło wieku XVIII, epoki oświecenia, rewolucji społecznych i obyczajowych, wielkich przemian artystycznych, jest znakomitym zwierciadłem dla naszych czasów.


„Podwójność” 1977, olej

Zarówno pana książki, jak i pana obrazy często dzieją się pomiędzy światem rzeczywistym a senną ułudą. W jaki sposób sny pobudzają pana wyobraźnię? Tylko powierzchownym obserwatorom umyka fakt, że granica między codzienną prozą a rzeczywistością cudowną nie jest wcale tak konkretna, jak się uważa, podobnie jak między jawą a snem. Do tego wcale nie jest potrzebna wyobraźnia, tylko otwarty umysł i oczy. Wielkim nieszczęściem duchowym człowieka jest to, że przez swoje nawyki, lenistwo i dogmaty ma bardzo ograniczony kąt widzenia. Gdy czasem ktoś lub coś choć na chwilę zdejmuje klapki z naszych oczu, wydaje się nam, że świat jest znacznie głębszy niż czarno-biały schemat, w który tak bardzo wierzymy.

Bardzo interesuje mnie okres, kiedy wstąpił pan do grupy Oneiron, która w latach 70. wysuwała program integracji sztuki z filozofią Wschodu oraz próbowała penetrować i artystycznie wykorzystywać tzw. odmienne stany świadomości. Proszę przybliżyć jej działalność i jak z perspektywy czasu wspomina ją pan dzisiaj? Nie wstępowałem do żadnej grupy. Nie było „grupy Oneiron”, tylko krąg osób zaprzyjaźnionych, wspomagających się lekturami, dyskusją, współpracą. Nazwa „grupa Oneiron” powstała grubo po fakcie, gdy nasze drogi zaczęły się już rozchodzić. W tych niezbyt kolorowych czasach (lata sześćdziesiąte), w brudnym od niechlujstwa i kłamstwa świecie śląskim trzeba było szukać jakiegoś ratunku. Zresztą i poza Śląskiem rzeczywistość wcale nie była różowa: zarówno ta społeczna, jak i artystyczna. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności garstce przyjaciół zechciało się szukać odwrotu lub ucieczki przed terrorem kulturalnej i politycznej fikcji. Byliśmy ciekawi i otwarci na wszystko, co dzieje się na zewnątrz klosza, pod którym żyliśmy. Mieliśmy po prostu odrobinę odwagi, by o tym pomyśleć i spróbować żyć i patrzeć szerzej niż niewolnicy albo wyrobnicy tej fikcji. Zawsze tak jest. Ludziom nie przychodzi do głowy, że można inaczej. A można. I nawet należy.

Czy można dzisiaj gdzieś zobaczyć „Nowe Bezpretensjonalne Pismo Święte w Obrazkach”, które nazwał pan kiedyś „pierwszym niezależnym i całkowicie podziemnym periodykiem w Peerelu”? Proszę opowiedzieć, skąd pomysł na jego wydawanie i jakie treści i formy zawierał? Tym „pismem” były po prostu zbiory tekstów o różnorodnym charakterze: filozoficznych, literackich, naukowych, starych i niedawnych, naszych własnych lub tłumaczonych z języków obcych. Taki groch z kapustą, z którego każdy mógł sobie wygrzebać co mu odpowiadało. Pyta pan o czasy już dość odległe, po których nastąpiło kilka potopów. Te strzępy dokumentów naszej działalności w dużym stopniu rozproszyły się, a ich ponowne wydobywanie na światło dnia to robota niemal dla archeologów. Nie jestem pewien czy sam chciałbym wracać do czegoś, z czym rozstałem się już tak dawno. Raczej nie. Jestem już kimś innym.

Czy w dzisiejszych czasach można odnaleźć jeszcze miejsce na metafizykę i tajemnicę, która tak wyziera z pańskich obrazów? Myślę, że przypisuje pan obrazom więcej, niż one w istocie mogą powiedzieć. Tajemnica i metafizyka to są cechy rzeczywistości. I tam, a nie w obrazach czy tekstach, należy ich szukać. A przede wszystkim są one w nas. Obrazy to tylko znaki na drodze, usiłujące w symbolicznej postaci powiedzieć coś, co w istocie znajduje się poza sztuką. Posłużyłbym się przykładem obrazów religijnych, które nie są w stanie przedstawić, powiedzmy, Ducha Świętego, więc sięgają po alegorię (np. białego gołąbka) albo używają geometrycznych znaków (np. trójkąta), zostawiając nam szeroki margines swobody na podłożenie pod te symbole tego, co nam dyktuje nasza wrażliwość, umysłowa dojrzałość, choć czasem też inwencja heretycka. Bo przecież nikt nie myśli, że Duch Święty jest ptaszkiem albo płomyczkiem ognia palącym się w niebiosach. To świat jest tajemnicą, a dzieła artystyczne mogą o tym tylko skromnie przypominać.

Powiedział pan kiedyś: „Najtrudniej być Ślązakiem u siebie. Ślązacy zawsze byli narodem drugiej kategorii.” Czy szansą dla Śląska jest jego autonomia, czy powoli zatracają się tradycje tego regionu, wraz ze wzrastającą jego pauperyzacją i nasilającą się globalizacją? Wręcz przeciwnie. Ani zubożenie Śląska, ani procesy globalizacji nie są w stanie powstrzymać tej wspaniałej reakcji ludzi, w tym przypadku Ślązaków, na te jałowe lata, które – miejmy nadzieję – są już przeszłością. Przez Ślązaków rozumiem tu nie tylko „rodowitych” ludzi tej ziemi, ale wszystkich, którzy tutaj czują się jak u siebie, bo w jakiś sposób weszli w duchowy sojusz z miejscem, gdzie żyją. Nikt tak jak oni nie wie lepiej, co to jest zmasowane kłamstwo, którego przymus trzeba znosić milcząco i pokornie. Im więcej doświadczyło się kłamstwa, tym większe staje się pragnienie prawdy. Im więcej globalizacji, tym silniejsza potrzeba samookreślenia się w tym obłędnym oszustwie, jakie nas usiłuje zniewolić.

Mówi pan: „ja już rzadko maluję, tylko wtedy, gdy czegoś nie da się opisać słowami. A piszę wtedy, gdy czegoś nie umiem namalować.” Czy relacja miedzy tymi dwiema dziedzinami polega na pewnej niemożności, nieprzekładalności z jednego języka sztuki na drugi, czy istnieją jakieś inne punkty styczne dla pańskiego malarstwa i literatury? Nie. Słowa pisane lub mówione nie są dla obrazu żadnym antagonizmem. Przeciwnie. One się wzajemnie dopełniają. Na przykład obraz, który przedstawia „znieruchomiały” stan rzeczy, w opowiadaniu odzyskuje życie, staje się „akcją”. Uprawianie obu tych dziedzin ekspresji jest najlepszym, co można zrobić w twórczości. I w samej rzeczy, znam niezliczoną ilość pisarzy i poetów, którzy sobie pokątnie uprawiają malarstwo lub rysują. I odwrotnie. Dzięki temu ich wizja pogłębia się, nabiera pełni. Podobne zbliżenia zachodzą między sztuką pisania, malowania a muzyką. Nie mówię już o teatrze i filmie, które są po prostu syntezą wielu rodzajów ekspresji.

Jak pan kiedyś napisał, „czasem zdarza się jednak, że jakaś książka z nizin hierarchii w nieoczekiwany sposób wybija się i skupia na sobie uwagę”. Co pana jako czytelnika najbardziej pociąga w literaturze? Wspomniane „niziny” przypominają mi odwieczny spór o wartości w sztuce, problem arcydzieła i kiczu. Od tak dawna, jak sięgam pamięcią, zawsze stroniłem od potępiania lub wynoszenia czegokolwiek, co ze względu na obowiązującą modę lub terror promocji uchodziło za „wysokie”. Ostatecznie liczyło się dla mnie wszystko, co przykuwa uwagę, czyli nie należy do nadętej nudy, chcącej uchodzić za „mądrą”, te wszystkie awangardowe grymasy oraz stada artystycznych baranów, z których każdy chciał być „nowym” Duchampem albo Yves Kleinem; nowym Joycem lub Camusem. Mówiąc najkrócej, kostium, choćby najpiękniejszy, nie jest nagą prawdą, która się pod nim ukrywa. I to mnie najbardziej pociąga – prawda.

tekst: Adrian Chorębała | zdjęcie i reprodukcja: z arch. H. Wańka
ultramaryna, listopad 2007








KOMENTARZE:

2008-09-05 08:30
Jestem dumna i oniesmielona ze taki wspanialy czlowiek jest moim kuzynem.Cieply,wyrozumialy .Wokol niego roztacza sie jakas aura tajemniczosci.Szkoda ze mialam tak malo okazji w zyciu doroslym byc blisko Henryka.To niesamowite ze tak mozna widziec swiat wychowujac sie na tzw Czarnym Slasku.Zawsze powtarzam Slask to moje korzenie i zawsze sie tam dobrze czuje gdy mam okazje wracac.Obrazy Henryka widziane oczyma malej dziewczynki zawsze budzily we mnie i poruszenie i lek.Tak jak w zyciu bywa.To niezwykly czlowiek.
Sylwia

2007-11-18 16:54
kto to jest Laurka?
juaaar

2007-11-17 23:34
ooooooooooooooooooooooooooo
jaaarek

2007-11-17 21:15
oooooooooooooooooo
jaaaarek

2007-11-13 13:24
To jest Ojciec Laurki i moj Wujek :)
vanisz

2007-11-07 15:29
Czy to nie jest czasem ojciec Laurki? :)
RaD


SKOMENTUJ:
imię/nick:
e-mail (opcjonalnie):
wypowiedz się:
wpisz poniżej dzień tygodnia zaczynający się na literę s:
teksty
FESTIWAL ARS CAMERALIS. RETROSPEKCJA: Piękny trzydziestoletni
koncert Jane Birkin w ramach Festiwalu Ars Cameralis, Teatr Zagłębia w Sosnowcu, 10.11.2011 Proszę sobie wyobrazić:... >>>

DARIA ZE ŚLĄSKA: Rozmowy przerywane
Pseudonim artystyczny zobowiązuje, bo Daria ze Śląska związana jest z nim od urodzenia. Mogła zostać zawodową siatka... >>>

NATALIA DINGES: W procesie przemieszczania
Aktorka i choreografka. Współpracowała z większością teatrów na południu Polski (Katowice, Bielsko-Biała, Tychy, S... >>>

VITO BAMBINO: Vito na urodziny Kato
10 września po raz kolejny Katowice w unikatowej formie będą świętować swoje urodziny. Jak na Miasto Muzyki UNESCO p... >>>

OLA SYNOWIEC I ARKADIUSZ WINIATORSKI: Marsz w długim cieniu rzucanym przez mur
Mur graniczny pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi Wszystkie osiągnięcia ludzkości są konsekwencją dwóch... >>>

MICHAŁ CHMIELEWSKI: O zagubieńcach i outsiderach
Michał Chmielewski trzy miesiące po skończeniu Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach zadebiutowa... >>>

ANNA I KIRYŁ REVKOVIE: Nawet wojna nie zatrzyma kreatywności
Z Anną i Kiryłem Revkovami – muzykami jazzowymi z Ukrainy – rozmawiamy o ich drodze do Katowic, sztuce... >>>
po imprezie
Ostatnio dodane | Ostatnio skomentowane
Upper Festival 2019
5.09.2019
Fest Festival 2019
26.08.2019
Off Festival 2019
9.08.2019
Festiwal Tauron Nowa Muzyka 2019
27.06.2019
Off Festival 2018
10.08.2018
Podziel się z resztą świata swoimi uwagami, zdjęciami, filmami po imprezach.


Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie.
Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50.
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone