|
|
zgłoś imprezę |
ZONA: SILESIA
Wycieczki po naszym regionie podzielić możemy na dwa rodzaje: na te, po których turyści reagują: „olaboga, jak wy tu możecie mieszkać” oraz na te, które w sercach zwiedzających pozostawiają miłość do turpistycznego piękna Śląska. Co najciekawsze, to najczęściej turyści z tej drugiej grupy zwracają naszą uwagę na piękno otaczającego nas krajobrazu, na które my sami już dawno przestaliśmy reagować. Przez całe lata edukacji szkolnej spędzałem wszystkie baje na terenach nieczynnej i zrujnowanej Huty Kościuszko, ale dopiero sprowadzenie tam znajomych spoza Śląska uświadomiło mi, że te obiekty mogą stanowić magnes przyciągający turystów znudzonych wypieszczonymi, modernistycznymi kamieniczkami Katowic czy landszaftowym gliwickim rynkiem. Nikt nie odmawia im uroku i niewątpliwie one także przyciągają zwiedzających, tyle że tego typu obiekty odnaleźć można w praktycznie każdym regionie Polski i to nie one stanowią o estetyce śląskich krajobrazów. Wyniosłe wieże kominów, tajemnicze budowle hut, olbrzymie metalowe konstrukcje na terenach pokopalnianych to coś, co towarzyszy nam od zawsze. Wrosły w krajobraz niczym elementy natury, a my – mieszkańcy – przestaliśmy je zauważać. I to był błąd. Można powiedzieć, że przez obojętność nie zauważyliśmy, że mieszkamy w jednym z najdziwniejszych architektonicznie, najbardziej zmanipulowanych ludzką ręką obszarów w Polsce, gdzie natura przegrała z przemysłem, tworząc jedyny w swym rodzaju krajobraz, jakby żywcem wyjęty z „Pikniku na skraju drogi” braci Strugackich czy gier komputerowych typu Half-Life. Na szczęście powoli następuje przebudzenie. Coraz więcej ludzi przyjeżdża na Śląsk właśnie po to, by choć przez chwilę poczuć się, jak na opuszczonym planie filmu SF, pobłądzić między budowlami przywodzącymi na myśl pozostałości jakiejś tajemniczej cywilizacji, która rozkochana była w monumentalnych połączeniach żelaza i betonu, poczuć ten niepowtarzalny klimat towarzyszący zwiedzaniu miejsc, które zostały wyrwane ze swego pierwotnego kontekstu i porzucone na pastwę czasu i zniszczenia. Oczywiście niektóre z tych zabytków zawsze były umieszczane na oficjalnych mapach turystycznych Śląska. W każdym praktycznie przewodniku odnajdziemy Nikiszowiec czy kilka starannie odrestaurowanych obiektów kopalnianych. Niektóre z nich doczekały się nawet swoistego „uwznioślenia” i zostały włączone mniej lub bardziej udolnie w dzisiejszą tkankę naszych miast – koronny przypadek to szyb kopalni Kleofas dominujący nad landrynkowatymi hangarami SCC. Wokół tych poprzemysłowych obiektów wyrastają muzea, galerie sztuki, tworzy się cała infrastruktura obliczona na wzbudzenie zainteresowania wśród turystów. To jednak tylko niewielki procent tego, co Śląsk ma do zaoferowania ludziom spragnionym egzotycznych wrażeń i dreszczyku emocji, związanego z odkrywaniem nieznanego. Dla tych, którym nie pasują muzealne kapcie i przemieszczanie się po utartych szlakach, pozostaje odkrywanie industrialnych pereł regionu na własną rękę lub z lokalnym przewodnikiem. Nieszczęściem regionu jest fakt, że takich ofert nie ma niestety zbyt wiele, dlatego też duża część najbardziej interesujących miejsc jest omijana przez naszych gości, nieświadomych, że tuż obok oficjalnych tras turystycznych istnieje cała sieć tajemnych ścieżek pośród hałd i ruin, wijących się po podwórzach familoków i XIX-wiecznych kolonii robotniczych, w których ma się wrażenie, że czas się zatrzymał. Jednym z takich przedsięwzięć, mających na celu pokazanie ludziom tego Śląska pomijanego, wstydliwie dotychczas ukrywanego, obłożonego klątwą miejsca klęski ekologicznej i gospodarczej, jest Indunature (www.bedzinbeat.com), założone i prowadzone przez Marcina Dosia, absolwenta WRiTv UŚ, opisywane już na naszych łamach w 2005 roku. Jak pisze sam autor, Indunature Alternative Turistik jest to bardzo nietypowe biuro podróży, którego celem jest odkrywanie przed przybyszami z zewnątrz ukrytej energii naszego regionu, pokazanie światu magii płynącej z opustoszałych ruin kopalń i hut, ocalenie w cudzych oczach chociażby kawałeczka naszego niszczejącego dziedzictwa. Głównym środkiem lokomocji podczas jednej z wypraw staje się tramwaj, a szlak wiedzie od Huty Katowice po Wójtową Wieś, prowadząc między najbardziej tajemniczymi obiektami powstałymi w Polsce. Centralnym punktem podróży jest wspomniana już Huta Kościuszko w Chorzowie, obiekt, w którym jak w soczewce skupia się cała śląska magia. Zrujnowane silosy, architektura, o której przeznaczeniu pamiętają już tylko najstarsi mieszkańcy naszego regionu, bezkresne hałdy popiołu i żużlu, trawione wewnętrznym ogniem, zatopione pośród młodej roślinności budynki o geometrii i kształtach przywodzących na myśl świątynie mrocznych kultów wprost z opowiadań Lovecrafta, czyhające na każdym kroku niespodzianki w rodzaju ukrytych basenów czy kilkunastometrowych przepaści oraz tajemnicza cisza spowijająca to miejsce zapewniają niezapomniane przeżycia, porównywalne ze zwiedzaniem najświetniejszych katedr. Dalsze miejsca możliwe do zwiedzenia w ten sposób to molochy Elektrowni Łaziska, osiedla robotnicze w Rudzie Śląskiej oraz kilka innych lokalizacji skrzętnie ukrytych zazwyczaj przed osobami z zewnątrz. Tego typu wyprawa – czy to zorganizowana, czy też nie – jest jedyną w swoim rodzaju okazją do zobaczenia miejsc, w których mieszają się różne czasy – przemysłowa przeszłość, zrujnowana teraźniejszość i przyszłość, która wygląda, jak postapokaliptyczna scenografia z wczesnych filmów Piotra Szulkina. Każda z tych wycieczek może być wyprawą typu last minute, bowiem opisywane obiekty, rozkradane, popadające w ruinę, nikną wprost na naszych oczach. Jedynym ratunkiem dla nich pozostaje więc tylko pamięć odwiedzających i fotografie poukrywane w różnych miejscach na dysku, przypominające, że tu, w tej okolicy, istniała kiedyś starożytna cywilizacja oparta o węgiel i stal, która nie bała się stawiać budowli urągających wszystkim ówczesnym kanonom estetyki. Zachęcamy Was do zwiedzania tych miejsc, do poznawania tych niezliczonych labiryntów betonu i rdzy, zakamarków świetności Śląska, ostrzegając jedynie, że jeśli napotkacie tabliczki z napisem „Wejście grozi śmiercią”, to należy potraktować je raczej poważnie i zdecydowanie nie zapuszczać się w te rejony samotnie. Chcielibyśmy również, by relacje z Waszych wypraw – czy to spisane, czy sfotografowane – pojawiły się na naszym forum, dlatego też prosimy o nadsyłanie ich do redakcji Ultramaryny (poczta@ultramaryna.pl). Być może uda nam się z tego, co nadeślecie stworzyć off-roadowy, industrialowy przewodnik po ciekawych obiektach na Śląsku. tekst: Marceli Szpak foto i montaż: Marcin Doś ultramaryna luty 2007 >>> zobacz blog Zona: Silesia |
|
|||||||||||||||||||||||||
Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie. Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50. |
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone |