|
|
zgłoś imprezę |
TOMASZ STRUK: Ślady pamięci i ślady przyjaźni
Rozmowa z Romanem Lewandowskim, kuratorem cyklu wystaw poświęconych sztuce Tomasza Struka. Ultramaryna: Skąd wziął się koncept wystawy całkowicie poświęconej Tomaszowi Strukowi w tak niedługim czasie po jego śmierci? Dlaczego podzieliłeś ją na działy i czym się one od siebie różnią? Roman Lewandowski: W ostatnich latach Tomek często zapraszał innych artystów do udziału w swoich projektach. Sądzę więc, że to najlepsza chwila, aby zaprezentować jego twórczość, choć wystawa ta nie ma stać się żadnym podsumowaniem. Na to dopiero przyjdzie czas. Moja koncepcja przewiduje pokazanie kilku równoległych wątków. Tworzą go dwie towarzyszące ekspozycje oraz sympozjum naukowe. Pierwsza wystawa, „Ślady pamięci” [15.11-15.01.2006, Galeria Sektor I], stanowi przywołanie rozmaitych tropów myślenia w twórczości artystów niejednokrotnie z zupełnie innej bajki i w tym sensie jest pewną myślową prowokacją. Druga znów, „Ślady przyjaźni” [po zakończeniu wystawy „Ślady pamięci” – przyp. red.], to swoisty hołd złożony przez przyjaciół Tomka, artystów w jakiś sposób bliskich mu bądź też tworzących w obszarach estetycznych korespondujących z tym, co sam robił. Reasumując – zależało mi w tym projekcie na tym, aby wyartykułować prosty fakt: tak naprawdę sztuka jest jedna, tylko ścieżki wiodą do niej z różnych stron, a już najczęściej nie stamtąd, skąd jesteśmy w stanie przypuszczać. Jest to jedna z tajemnic, na które próżno szukać odpowiedzi w całej filozofii, od Heraklita i Platona, na Derridzie i Baudrillardzie skończywszy. Twórczość Struka wydawać się może współczesnej, młodszej publiczności trochę niedzisiejsza, enigmatyczna. Jak wiemy, Tomasz pracował w sposób zdyscyplinowany, zostawiając miejsce na niedopowiedzenia raczej niż podsuwając gotowe odpowiedzi. Czy twoim celem było także „przetłumaczenie” tej sztuki na język młodszego pokolenia, zapraszając do wystawy np. Rafała Bujnowskiego? Prace Tomka rzeczywiście nie wpisują się w formułę nowej figuracji i generalnie sztuki zorientowanej na współczesne realia. To jednak nie zmienia faktu, że twórczość ta podejmuje wątki jak najbardziej aktualne, bo przecież refleksja nad funkcjonowaniem obrazu i sfery reprezentacji jest tematem namysłu artystów jak najbardziej współczesnych. Na przykład przytoczony przez ciebie Rafał Bujnowski. Bo czym Rafał zajmuje się w ostatnich latach, jak nie ideą reprodukcji, multiplikacji czy tautologii? A przecież te idee oraz refleksja nad matrycą i cyfrowym powielaniem znalazły się w centrum zainteresowania Tomka Struka. Na przykład jego akwatyczne wizerunki stanowią w jakiejś mierze równie mozolną i konsekwentną próbę portretowania morza, co – w przypadku Rafała – jego modelunki glazur czy podłoża... Tomasz był barwną osobowością, dzielił swoje życie między Śląskiem, Berlinem, Paryżem. Zostawił wielu przyjaciół, lubił dyskutować, krąży o nim sporo opowieści, anegdot... Czy podążasz tymi wątkami biograficznie i czy mają one wpływ na proces konstruowania wystawy? Tomek był niezwykle witalnym i aktywnym człowiekiem. Działał zarówno jako artysta, jak i kurator. Prowadząc przez pewien czas bytomską Kronikę miałem przyjemność zajmować się z nim współkuratelą wystawy „Berliner”, której projekt rozgałęział się na katowicki Sektor oraz Kronikę. To był nasz ostatni bliski kontakt. Potem jeszcze utkwiła mi w pamięci nasza rozmowa telefoniczna, kiedy to telefonował do mnie do Hiszpanii, zapraszając mnie na swą indywidualną wystawę w krakowskim Muzeum Narodowym. Zatem wystawa „Ślady pamięci” jest z pewnością kontynuacją naszego dialogu, który odbywał się w różnych okolicznościach i na różnych poziomach. Jednak sam projekt stanowi raczej próbę ukazania twórczości Tomka w szerszym kontekście; stąd obecność tak pozornie odmiennych artystów, jak Rafał Bujnowski, Zuzanna Janin, Jerzy Truszkowski czy Tomasz Ciecierski. Anda Rottenberg napisała kiedyś świetny esej o twórczości Struka „Pamięć z drugiej ręki”. Pytała, jakie to ma znaczenie, że np. użyty przez niego „dekoracyjny” motyw to bluszcz porastający berlińską synagogę. Jest sporo takich tropów w sztuce, jaką uprawiał Tomasz, prowadzących do najmroczniejszych epizodów w historii, najgłębiej skrywanych tajemnic, wypieranej pamięci architektury... Motywów kulturowych i archetypalnych, nie wspominając już o problematyce czysto malarskiej, jest w twórczości Tomka bez liku. Do najczęściej eksplorowanych należy oczywiście czas, pamięć i wiążąca się z nimi pośrednio tematyka eschatologiczna. Do opowiadania o śladach pamięci służyły mu często figury, które stanowiły o ich polskim kolorycie. Wystarczy wspomnieć o portrecie nagrobnym czy też o obrazie wagonów stojących na bocznicach Oświęcimia. Jednak charakterystyczne jest to, że Tomek czynił z nich zawsze symbole o bardziej uniwersalnej wymowie. Dodałbym tu jeszcze niesłychanie ważną w jego pracach rolę gestu. O tym czynniku zresztą mówi się w kontekście Tomka najmniej, a przecież historia gestów nie stanowi martwej kolekcji, ale jest pismem, którego ślady są odciśnięte w jego twórczości, co zbliża ją może – całkiem nieoczekiwanie – do sztuki fundamentalnie związanej z gestem, a zatem od action painting Pollocka czy sztuki akcyjnej, zwłaszcza wideoperformance’u. Gest jest pismem, które może służyć jeszcze niejednemu pokoleniu. Wierzę, że czytelników tej sztuki będzie przybywać. rozmawiał Sebastian Cichocki ultramaryna, listopad 2005 |
|
|||||||||||||||||||||||||
Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie. Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50. |
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone |