Ta strona używa plików cookies.
Polityka Prywatności    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
piątek 3.05.24

START
LOKALE
FORUM
BLOGI
zgłoś imprezę   
  ultramaryna.pl  web 
MADE IN POLAND: wywiad z Przemkiem Wojcieszkiem

Przemek Wojcieszek to twórca filmowy, który konsekwentnie realizuje swoją wizję kina. Zadebiutował filmem off-owym „Zabij ich wszystkich” (1999). Otworzył mu on drogę do profesjonalnego kina. Pokładane w nim nadzieje szybko spełniły się w kolejnych filmach: „Głośniej od bomb” (2001) i „W dół kolorowym wzgórzem” (2004), które prawdziwie i z zaangażowaniem opisują dylematy pokolenia 30-latków, żyjących we współczesnej Polsce. Wojcieszek jest wnikliwym obserwatorem zarówno postaw ludzkich, jak i przemian społecznych.

W kwietniu na ekrany kin na Śląsku wchodzi film „W dół kolorowym wzgórzem” (nagroda za reżyserię na ostatnim FPFF w Gdyni), a my rozmawialiśmy z reżyserem, kiedy w Katowicach kręcił sceny do swego najnowszego obrazu „Doskonałe popołudnie”. Wojcieszek jest laureatem Lauru Konrada, głównej nagrody festiwalu teatralnego „Interpretacje” w Katowicach za przestawienie „Made in Poland”, które zrealizował w plenerach legnickich blokowisk. Sam pisze scenariusze do swoich wszystkich projektów oraz zajmuje się dystrybucją własnych filmów.

Ultramaryna: Tylko ci pogratulować. Twój ostatni film „W dół kolorowym wzgórzem” wszedł przed chwilą na ekrany kin, a ty już kręcisz kolejny. Jak to robisz – nie narzekasz, jak większość polskich filmowców, tylko realizujesz kolejne filmy?

Przemek Wojcieszek:
Tak się szczęśliwie składa, że klepnęli mi następny tekst i mogę robić kolejny film. Też jest tak, że realizuję filmy za bardzo niskie budżety. Jak się robi tanio i szybko, łatwiej jest zrealizować projekt. Robimy szybko i za małe pieniądze i wszyscy nas lubią, gdybyśmy robili długo i za duże pieniądze, tak by nie było.

Czy „W dół kolorowym wzgórzem” można traktować jako swego rodzaju moralitet? Główny bohater zostaje poprzez to, co się dzieje oczyszczony i może zacząć nowe życie... Trudno mi jest odpowiadać, o czym jest historia, którą opowiadam. Jak ją wymyślam, wychodzę zazwyczaj z innych założeń, rzadko kiedy wychodzę od przesłania, interpretacji historii. Staram się wychodzić od postaci, a potem piszę pod nią jakąś fabułę. Wydaje mi się, że rzeczywiście można ten film tak traktować, gdyż bohater spotyka się z prawdą. To, do czego dochodzi w finale filmu, oczyszcza postać, pozwala Ryśkowi wybrać nową drogę. Początkowo film kończył się tragicznie, ale ludzie nie oglądają filmów, by się dołować. Lubię historie, które kończą się optymistycznie, ta kończy się może mało optymistycznie, ale daje nadzieję.

Konsekwentnie robisz kino autorskie, opowiadasz historie, które zawsze dzieją się tu i teraz – czy twoim celem jest wychowanie publiczności, która chciałaby w końcu oglądać polskie filmy? Moim celem jest profesjonalizm w zawodzie w reżysera i dramaturga oraz scenarzysty. Moim celem jest też opowiadanie historii, chociaż rzeczywiście przeorientowuje to bardziej na publiczność. Zawsze jest tak, że jak się robi filmy, to daje się je pod publiczną ocenę, trudno więc mówić, że nie robi się ich dla określonej publiczności. Prawdę mówiąc, nie wiem, jacy ludzie oglądają moje filmy. Myślę, że głównie jest to młodzież w swetrach i okularach. Teraz robię projekt („Doskonałe popołudnie”), najbardziej radykalny pod względem opowiadania „tu i teraz”, który na bieżąco komentuje, co dzieje się za oknem. Jest to romantyczna komedia, kompletnie na opak. Trudno mi ten film na razie skomentować. Są to dwa równolegle prowadzone wątki, jednego z nich jeszcze nie zaczęliśmy kręcić, gra w nim Jerzy Stuhr i Małgorzata Dobrowolska. Ich wątek to historia małżeństwa, które spotyka się po latach. Jest też wątek młodych ludzi, którzy krążą po Górnym Śląsku i próbują ułożyć sobie życie.

W twoich filmach najważniejszy jest człowiek i prawda o człowieku, tak jak w brytyjskich filmach społecznych. Czy jest ci bliskie takie podejście do materii filmowej? Tak oczywiście, ale z powodu braku czasu i pieniędzy nie mogę tyle próbować z aktorami, co oni. Są to rzeczy, które lubię w filmie, może niekoniecznie to, co ci reżyserzy robią teraz, ale niektóre ich filmy zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Myślę, że m.in. z tego wywodzi się to, co próbuję robić w kinie. Za każdym razem staram się odświeżać formułę opowiadania. Myślę, że historia w „Doskonałym popołudniu” jest opowiedziana w zupełnie inny sposób niż w „W dół kolorowym wzgórzem”. Zaprosiłem innych aktorów, inny jest język tej historii, inaczej jest skonstruowana fabuła tej historii. Jestem ciekaw, co z tego wszystkiego wyjdzie. Na razie wszystko się miesza w jedno, opowiadam w różnych stylach i konwencjach.

Skąd pomysł na spektakl „Made in Poland”, który został zrealizowany poza przestrzenią teatralną na terenie blokowiska? Ten projekt napisany był wcześniej jako scenariusz, ale zauważyłem, że to, co robię w filmie, mi nie wystarcza. Więc zmieniłem formę tekstu na dramat. Nie chcę być ograniczony przez filmy, które robię. Od filmu „Głośniej od bomb” do realizacji następnego „ W dół kolorowy wzgórzem” minęły 3 lata. Historia „Made in Poland” jest bardzo bliska życia, pomyśleliśmy więc, że zrobimy to poza budynkiem teatru, na terenie blokowiska. Było to bardzo fajne przeżycie, złapałem bakcyla teatru.
Za miesiąc będę robił teatr w Warszawie – to będą pierwsze próby do mojego tekstu, który zrealizuję w Teatrze Rozmaitości. Będzie to mniej radykalna rzecz, opowieść o dwóch dziewczynach, bardzo interesujący projekt.

Twoje pierwsze zetknięcie z kinem było trochę mało satysfakcjonujące. Napisałeś scenariusz do filmu „Poniedziałek”, z którego realizacji nie byłeś zadowolony... Nie będę tutaj narzekał. Fajnie się złożyło, że ktoś ten tekst wziął, szkoda, że ten film, moim zdaniem, wyszedł potem taki gówniany. Takie rzeczy się nie zdarzają często – że ktoś kupuje twój script. To mi bardzo pomogło. Ale szkoda mi tego tekstu, myślę, że był lepszy niż film. Miałem taki okres, że tego filmu bardzo nienawidziłem i przy każdej nadarzającej się okazji głośno o tym mówiłem. Nie żałuję tego jako scenarzysta.

Powołałeś do życia firmę dystrybucyjną, która zajmuje się rozpowszechnianiem twoich filmów. Kiedyś powiedziałeś, że nie będziesz dystrybuował filmów polskich twórców, jak to wygląda w praktyce? Myślę, że jest to ciężki kawałek chleba. Nie żyję z tego, żyję z reżyserii, czyli pracy w teatrze i w filmie. Chcę, by się to rozwijało, jesteśmy teraz spółką cywilną, pracujemy w 3 osoby. Myślę, że to będzie się rozwijało bardzo powoli. Jeśli będą polskie filmy, które będziemy chcieli wprowadzić, to podejmiemy taki wysiłek. Natomiast to cały czas raczkuje.

Jak ty, jako widz, widzisz polskie kino? Czy są rzeczy, które twoim zdaniem zasługują na uwagę? Z jednej strony cały czas powtarzam, że jestem fanem polskiego kina. Uważam, że jest wspaniałe i będzie jeszcze lepsze. Z drugiej strony tracę zainteresowanie. Nie jestem częścią branży. Nie znam tych ludzi. Nie spotykam się z nimi, nie mieszkam w Warszawie, tylko we Wrocławiu, poza tym dosyć intensywnie pracuję nad swoimi projektami, więc nie uczestniczę w życiu towarzyskim. Z jednej strony kibicuję duchowo działaniom moich kolegów, życzę sobie, aby polskich filmów było jak najwięcej, z drugiej natomiast nie ukrywam, że skupiam się bardziej na tym, co sam robię. Dlatego zająłem się teatrem, bo zauważyłem, że zostałem zaszufladkowany. Jestem wymieniany w jednym rzędzie z twórcami, których filmy mnie nie interesują. Przestaje mi wystarczać fakt, że jestem etykietowany jako filmowiec niezależny czy filmowiec z Wrocławia.
Nie oglądam wszystkiego, co robią moi koledzy, część z tych filmów jest dobra, część nie. Myślę, że nie jestem częścią tego środowiska, wyzwalam się z tego typu myślenia. Bardziej patrzę teraz na kino z perspektywy tego, co sam robię.

Czy sądzisz, że dochodzisz powoli do swojego autorskiego stylu? Mam nadzieję, że się rozwijam, a nie zwijam. Staram się robić rzeczy bardzo różne. Odkryłem dla siebie teatr – nowe pole eksploatacji swoich tekstów. Piszę tak wiele, jak nigdy wcześniej. Mam nadzieję, że admiratorów mojej twórczości będzie przybywać, a nie ubywać.

Jaką byś dał radę młodemu filmowcowi, który jest przed realizacją swojego pierwszego projektu? By zaczął w końcu myśleć o sobie jako o artyście, czyli o kimś, kto ma swój punkt widzenia i swój ogląd świata. Po drugie nie da się zrobić filmu siedząc i rozmawiając o tym. Trzeba zebrać grupę ludzi i podjąć wysiłek realizacji. Co nie jest trudne, zwłaszcza na Górnym Śląsku, gdzie jest szkoła filmowa. Myślę, że jest szansa dla ludzi, którzy robią własne projekty, nisko budżetowe, tanie, za własną kasę. Jest szansa, by kolejny projekt kosztował więcej, tylko trzeba robić – od gadania filmów się nie robi.

rozmawiał Adrian Chorębała [Ultramaryna kwiecień 2005]






teksty
FESTIWAL ARS CAMERALIS. RETROSPEKCJA: Piękny trzydziestoletni
koncert Jane Birkin w ramach Festiwalu Ars Cameralis, Teatr Zagłębia w Sosnowcu, 10.11.2011 Proszę sobie wyobrazić:... >>>

DARIA ZE ŚLĄSKA: Rozmowy przerywane
Pseudonim artystyczny zobowiązuje, bo Daria ze Śląska związana jest z nim od urodzenia. Mogła zostać zawodową siatka... >>>

NATALIA DINGES: W procesie przemieszczania
Aktorka i choreografka. Współpracowała z większością teatrów na południu Polski (Katowice, Bielsko-Biała, Tychy, S... >>>

VITO BAMBINO: Vito na urodziny Kato
10 września po raz kolejny Katowice w unikatowej formie będą świętować swoje urodziny. Jak na Miasto Muzyki UNESCO p... >>>

OLA SYNOWIEC I ARKADIUSZ WINIATORSKI: Marsz w długim cieniu rzucanym przez mur
Mur graniczny pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi Wszystkie osiągnięcia ludzkości są konsekwencją dwóch... >>>

MICHAŁ CHMIELEWSKI: O zagubieńcach i outsiderach
Michał Chmielewski trzy miesiące po skończeniu Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach zadebiutowa... >>>

ANNA I KIRYŁ REVKOVIE: Nawet wojna nie zatrzyma kreatywności
Z Anną i Kiryłem Revkovami – muzykami jazzowymi z Ukrainy – rozmawiamy o ich drodze do Katowic, sztuce... >>>
po imprezie
Ostatnio dodane | Ostatnio skomentowane
Upper Festival 2019
5.09.2019
Fest Festival 2019
26.08.2019
Off Festival 2019
9.08.2019
Festiwal Tauron Nowa Muzyka 2019
27.06.2019
Off Festival 2018
10.08.2018
Podziel się z resztą świata swoimi uwagami, zdjęciami, filmami po imprezach.


Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie.
Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50.
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone