Ta strona używa plików cookies.
Polityka Prywatności    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
czwartek 2.05.24

START
LOKALE
FORUM
BLOGI
zgłoś imprezę   
  ultramaryna.pl  web 
STEFFEN MÖLLER: Niemiec z polską duszą

Ultramaryna: Jaka jest pana zdaniem zasadnicza różnica między poczuciem humoru Niemców a Polaków?

Steffen Möller: Na pewno są takie różnice. Niemcy są inaczej skonstruowani co do poczucia humoru. Mnie się wydaje, że Polacy się śmieją bardziej z własnego kraju, panuje to ogólnie większa autoironia wobec własnej historii i narodu. Polska to jest kraj przegranych, i od 200 lat tak było. Ludzie się przyzwyczaili do tego, także jak oglądają mecz piłki nożnej, to po 10 minutach chcą wyłączać telewizor w przekonaniu, że Polska znowu przegra. A w Niemczech (chociaż też jesteśmy narodem przegranych) na niektórych polach panuje jeszcze optymizm. Niemców cechuje mniej ironiczny stosunek do rzeczywistości. I dlatego wylądowałem w Polsce, bo wolę ten ironiczny stosunek do rzeczywistości. Ogólnie w Polsce panuje skrajny absurd – czy jest to uzasadnione to jest inne pytanie, ja uważam, że Polacy dzisiaj kokietują nadal stereotypem, że żyją w najbardziej absurdalnym kraju pod słońcem, co uważam za nieprawdę. Po pierwsze dlatego, że byłem w Rosji, a po drugie – odkąd jestem w Polsce, czyli od 8 lat, obserwuję tak naprawdę bardzo normalny kraj. To nie jest wcale kraj takich przegranych i takich absurdów.

Jak pan trafił do programu „Europa da się lubić”? Trafiłem przez casting, zaproszono mnie na przesłuchanie do programu, bo znali mnie z kabaretu. No i w castingu udało mi się wyeliminować setki innych Niemców, którzy też chcieli występować w tym programie.

Czyli to była taka zdrowa niemiecka konkurencja i pan wygrał? Przedstawiciele byli z każdego kraju Unii. Włochów było bardzo dużo, widocznie wszyscy byli tacy dobrzy, w każdym programie występował inny. Ja miałem takie szczęście, że niemiecka konkurencja była jednak trochę słaba.

Kiedyś powiedział pan: „słucham gorączkowo ciekawych śląskich słów” – czy znalazł już pan jakieś? No tak, proszę poczekać – wezmę zeszyt, gdzie wpisuję ciekawe słowa. Jadłem ostatnio kluski śląskie, no ale akurat słowo kluska to jest normalne słowo... Ale tutaj mam: „wymoczek”, „olewus”, „centusie”, „woalka”, z tym, że chyba to nie są śląskie słowa...

No, chyba pan nie znalazł tych ciekawych śląskich słów... Miałem taki fajny zeszyt w gwarze śląskiej, ale gdzieś się podział, znam takie sztandarowe rzeczy, jak „szklanka herbaty na antresolu”...

To chyba nie do końca jest tak... „W antryju na byfyju stoła szolka tyju”... Znam za to śląski dowcip - stoi śląski dyrygent przed swoją orkiestrą i mówi: Flügel? Muzycy: Fertig. Giege? Fertig. Trompete? Fertig. No to proszę państwa zagrajmy polską piosenkę – „Jeszcze Polska nie zginęła...”.

Na czym, pana zdaniem, polega „specyficzna polska mentalność”? To, co przed chwilą mówiłem – ta autoironia, która panuje w życiu codziennym. A poza tym mentalność Polaków jest taka, że panuje tu inna relacja między mężczyznami i kobietami. Jak Polak jedzie na Zachód, to on wydaje się ludziom trochę dziwny, staromodny, a jednocześnie jemu ludzie z Zachodu wydają się pozbawieni seksapilu, przede wszystkim kobiety tak myślą. Czyli polski mężczyzna to jest gentleman, a kobieta czeka na flirt.

Jak radzi sobie pan z ogromną popularnością? Czy spotykają pana w związku z tym jakieś zabawne sytuacje? Ludzie przede wszystkim rozpoznają mnie jako Steffena Möllera – rolnika, który uprawia w Polsce ziemniaki frytkowe [rola w serialu „M jak miłość” – przyp. red]. Zabawne sytuacje są i to w bród. Ostatnio miałem odebrać teczkę od kaletnika, który mi zrobił nowy uchwyt. Kaletnik mówi do mnie, że ogląda program w telewizji i wie, jak ciężko pracuję, dlatego nie ośmieli się brać ode mnie pieniędzy. Stwierdził, że jego praca w porównaniu z moją wydaje mu się taka lekka, że nie ma porównania, i dlatego nie mam mu płacić. Raz też chciałem ustępować w tramwaju starszej pani swoje miejsce, już prawie wstałem, a ta pani patrzy na mnie i mówi: „zaraz... Steffen?”. Ja mówię: „tak”. Ona na to: „lubię, co ja mówię, kocham pana!” Ogólnie życie jest łatwiejsze z taką popularnością. Bałbym się zagrać złą postać w serialu, bo wtedy musi być piekło na ulicy.

Co pana osobiście bardzo śmieszy? Uwielbiam taksówkarzy. Taksówkarze są niewyczerpanym źródłem dowcipów, wydaje mi się, że u nich jest taka fajna rozbieżność między ich poglądami a własnymi czynami. Na przykład ostatnio ktoś mnie zawiózł do Tesco i mówi: „to niedawno nazywało się Hit, ale Hit po 10 latach działalności w Polsce zlikwidował wszystko, bo wiadomo, że teraz musiałby zapłacić podatki. Żyjemy w tak absurdalnym kraju, że supermarkety nie muszą płacić podatków, a zwyczajny taksówkarz musi”. Jedziemy na miejsce i okazuje się, że nie ma tam Tesco, tylko jakaś inna firma, która połknęła Hita, a taksówkarz nagle chce ode mnie 40 zł za 2 km. Czyli on krzyczy na innych, że są „bandziorami”, a sam jest największym... To mnie zawsze śmieszy.

Z jakim programem wystąpi pan 17 sierpnia podczas LOT-u w Katowicach, będzie to pana program „Niemiec na Młocianach”? Nie, Młociany to dzielnica w Warszawie, do której pewnego dnia ma dojechać metro. Ja tam byłem, robiłem zdjęcia, slajdy i pokazuję ten program warszawskiej publiczności, natomiast gdzie indziej to nie działa. W Katowicach pokażę swój ogólnokrajowy program, nazywam go po prostu „Steffen Möller – kabaret solowy w języku polskim”. Jest to program o tym, jak przyjechałem do Polski, dlaczego tu przyjechałem. Wiele osób nadal nie wierzy w to, że dobrowolnie tu przyjechałem. Myślą, że na pewno zesłali mnie na kolonię karną. Poza tym opowiem jedną anegdotę, która jest związana ze Śląskiem, bo czasami ludzie mnie uważają za Ślązaka, z racji akcentu i w ogóle. Opowiem szerokiej publiczności, jak w autobusie miałem dosyć zabawną, ale troszeczkę przykrą sytuację w związku z tym. Taka długa anegdota, w którą wplątam jeszcze inne uwagi na temat Polaków.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Rozmawiał: Adrian Chorębała






teksty
FESTIWAL ARS CAMERALIS. RETROSPEKCJA: Piękny trzydziestoletni
koncert Jane Birkin w ramach Festiwalu Ars Cameralis, Teatr Zagłębia w Sosnowcu, 10.11.2011 Proszę sobie wyobrazić:... >>>

DARIA ZE ŚLĄSKA: Rozmowy przerywane
Pseudonim artystyczny zobowiązuje, bo Daria ze Śląska związana jest z nim od urodzenia. Mogła zostać zawodową siatka... >>>

NATALIA DINGES: W procesie przemieszczania
Aktorka i choreografka. Współpracowała z większością teatrów na południu Polski (Katowice, Bielsko-Biała, Tychy, S... >>>

VITO BAMBINO: Vito na urodziny Kato
10 września po raz kolejny Katowice w unikatowej formie będą świętować swoje urodziny. Jak na Miasto Muzyki UNESCO p... >>>

OLA SYNOWIEC I ARKADIUSZ WINIATORSKI: Marsz w długim cieniu rzucanym przez mur
Mur graniczny pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi Wszystkie osiągnięcia ludzkości są konsekwencją dwóch... >>>

MICHAŁ CHMIELEWSKI: O zagubieńcach i outsiderach
Michał Chmielewski trzy miesiące po skończeniu Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach zadebiutowa... >>>

ANNA I KIRYŁ REVKOVIE: Nawet wojna nie zatrzyma kreatywności
Z Anną i Kiryłem Revkovami – muzykami jazzowymi z Ukrainy – rozmawiamy o ich drodze do Katowic, sztuce... >>>
po imprezie
Ostatnio dodane | Ostatnio skomentowane
Upper Festival 2019
5.09.2019
Fest Festival 2019
26.08.2019
Off Festival 2019
9.08.2019
Festiwal Tauron Nowa Muzyka 2019
27.06.2019
Off Festival 2018
10.08.2018
Podziel się z resztą świata swoimi uwagami, zdjęciami, filmami po imprezach.


Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie.
Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50.
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone