Ta strona używa plików cookies.
Polityka Prywatności    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
piątek 26.04.24

START
LOKALE
FORUM
BLOGI
zgłoś imprezę   
  ultramaryna.pl  web 
RAHIM: Zapalić w ludziach iskrę do walki o siebie

17 listopada w księgarniach pojawi się biografia Rahima „Ludzie z tylnego siedzenia”. Był to dla nas wystarczający pretekst do wywiadu z weteranem krajowej sceny hiphopowej. Rozmawiamy o jego przeszłości, ale i o tym, co dopiero nastąpi.

Ultramaryna: Podobno twoja żona namawiała cię do powstania książki.

Rahim
: Moja żona już długo mnie namawiała, bym opowiedział ludziom te wszystkie moje historie i zamknął je w formie książki. Przyznam, że na początku nie do końca odpowiadała mi taka wizja, bo pisanie książki nie jest moją ulubioną formą spędzania czasu. Poza tym nie lubię czytać ani pisać długich tekstów. Wolę konkrety. Kiedy otrzymuję np. od kogoś długiego maila, to spycham go na bok i odpowiadam na niego dopiero po czasie.

Początkowo nie wiedziałem, co tak naprawdę mógłbym w takiej publikacji zawrzeć. Dopiero z czasem doszedłem do wniosku, że w sumie mam o czym mówić. Przeżyłem ciekawe sytuacje i poznałem wiele fajnych osób. Jedną z nich jest współautor „Ludzi z tylnego siedzenia” – Przemek Corso. Z Przemkiem współpracowałem wcześniej m.in. przy pisaniu scenariuszy do naszych teledysków. Wywiązała się między nami fajna chemia i uznałem, że przy pomocy jego pióra spiszemy na kartki to, co siedzi w mojej głowie.

Książki biograficzne kojarzą mi się z podsumowaniem życia. Ty zdecydowałeś swoje podsumować w wieku 42 lat. Dlaczego? Powiem więcej: nie to, bym chciał zostać pisarzem, ale już mam w głowie pomysł na następną książkę (śmiech). Zrodził się przy szukaniu koncepcji na „Ludzi…”. Kolejną publikację chcę utrzymać w nieco innym tonie – spokojnie, nie zamierzam pisać fantasy, bo też będzie powiązana z moim życiem, ale w nieco innej formie. Nie ukrywam, że książka, o której dzisiaj rozmawiamy, to też trochę zbadanie rynku. Za jakiś czas dowiemy się, czy to, co zrobiliśmy, jest warte kontynuacji…

Odpowiadając wprost na twoje pytanie: doszedłem w życiu do takiego etapu, w którym naprawdę wiele rzeczy pozmieniało się w mojej głowie. Zmieniłem priorytety i patrzę na świat zupełnie inaczej, szerzej. Czuję, że dopiero teraz jestem dorosłym facetem. Wszedłem świadomie w drugą połowę swojego życia. Spowodowała to zapewne czwórka z przodu, o której wspominasz w pytaniu. To główny powód, dla którego zdecydowałem się akurat teraz stworzyć z Przemkiem tę lekturę.

Miles Davis powiedział kiedyś, że biografię wydają ci, którzy nadmiernie interesują się własną osobą. Ty tę książkę dedykujesz bardziej słuchaczom twojej muzyki czy sobie? Ani mnie, ani moim odbiorcom. Dedykuję ją ludziom, którzy spowodowali, że dziś jestem w tym miejscu, w którym jestem. To na nich pragnąłem zwrócić uwagę i o nich poopowiadać. Nie chciałem pisać publikacji na zasadzie: „Urodziłem się tu, do szkoły chodziłem tam, a tego poznałem tam” – nie. Fani i dziennikarze zazwyczaj zwracają uwagę tylko na artystę, który oczywiście – siłą rzeczy – jest frontmanem. A mało kto zwraca uwagę na background. Prawda jest taka, że jeśli artysta błyszczy, to dlatego, że ktoś na niego tym reflektorem świeci. Wszystkie składniki, które zbudowały i tworzą mnie, to jedno, ale ja do swoich działań potrzebuję ludzi. Muzycy często mówią o swoich osiągnięciach w pierwszej osobie i niestety zapominają o otoczeniu. Mało kto potrafi zupełnie sam zapracować na swój sukces. A ten bardzo rzadko odbywa się w pojedynkę, to praca całej grupy.
Czyli z triady: szczęście, praca, talent – ty najwięcej miałeś… W moim życiu było tyle samo szczęścia, co ciężkiej pracy… No i krzta talentu. Ogromnym szczęściem było np. spotkanie Magika. Nigdy tego nie ukrywałem, zawsze to wręcz podkreślałem. Szczęściem było też poznanie wielu innych fajnych osób, z którymi później mogłem pracować. Podpisuję się pod takim powiedzeniem, że szczęściu trzeba pomóc. Dlatego w swoim życiu nie siedziałem z założonymi rękami, czekając na oferty. Ciężko pracowałem, a przy okazji wykorzystywałem szanse, które wokół mnie się pojawiały, i przekuwałem je w sukcesy.

Wywołałeś temat Magika. Poświęciłeś mu w książce dużo miejsca? Nie pominąłem go. Opowiadam o nim i naszej relacji. Tak samo, jak opowiadam np. o Fokusie, DJ-u Bambusie i innych osobach z mojego otoczenia. Magik jest częścią książki, ale to nie jest tak, że ja na bazie Paktofoniki zbudowałem sobie kręgosłup tej publikacji. Mógłbym zrobić takie zagranie, że cofam się o 20-25 lat i opowiadam o tamtych czasach z mojej perspektywy – na tym budować popularność książki. Nie zrobiłem tego. Opowiadam o różnych etapach swojego życia.

Czy podczas prac doszedłeś do wniosku, że kilka rzeczy nie nadaje się do publikacji i ostatecznie te fragmenty na kartkach się nie znalazły? Nie kojarzę wielu takich sytuacji. Pewne rzeczy opowiedziałem Przemkowi, by zrozumiał moje emocje, ale ostatecznie nie wszystko zostało w książce napisane. Nie usuwaliśmy za dużo, bo Przemek wiedział, jaki mamy plan. Przede wszystkim starałem się uniknąć kontrowersji. Nie jestem fanem tanich sensacji, afer i budowania kariery na atakowaniu innych. Nie po to jest ta książka. Nie chciałem wywoływać konfliktów. Chciałem pokazać pozytywne aspekty moich znajomości. Na tym się skupiłem.

Jestem przekonany, że niektórzy odbiorcy po przeczytaniu książki stwierdzą, że przedstawiłem zbyt piękny świat. I niech tak będzie. Chciałem wyciągnąć na wierzch pozytywne aspekty mojego życia. Nie musiałem wzbogacać jej niedopowiedzeniami, pikanterią i aferkami. Wystarczającą dozą ciężkich informacji karmią nas media.
„Ludzie z tylnego siedzenia” znajdą odbiorców wśród osób, które na co dzień nie słuchają hip-hopu? Może tak być, gdyż nie jest to książka nastawiona stricte na hip-hop. Oczywiście opowiadam o swoich korzeniach, początkach, zajawkach – malowaniu graffiti, robieniu bitów. To wszystko tam jest, ale cały czas pamiętam, że obok mnie byli inni ludzie, którzy razem ze mną pchali tę historię do przodu. Ciężko tak naprawdę odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie. To trochę tak, jakbyś mnie zapytał, czy historia Phila Knighta byłaby dla mnie ciekawa, jeśli nie chodziłbym w obuwiu firmy Nike. Nie interesowałem się nigdy produkcją butów, ale książka mnie pochłonęła. Tutaj może być podobnie. Jeśli ktoś mnie kojarzy i chciałby zobaczyć, jak wyglądała moja droga, to może sięgnąć po „Ludzi…”. Podejrzewam, że większość osób będzie zadowolona.

Poza „Sztuką zwycięstwa” Phila Knighta masz jeszcze jakieś ulubione biografie? Najczęściej czytam biografie sportowe. Lubię historie piłkarzy, ale nie tylko tych najpopularniejszych typu Messi czy Ronaldo. Przeczytałem też kilka książek poświęconych koszykarzom, ale i osób w ogóle niezwiązanych ze sportem. Interesują mnie biografie ludzi, którzy ciężką pracą doszli do swoich sukcesów.

W tym roku świętujemy 20. urodziny „Kinematografii”, przed chwilą ukazała się reedycja płyty twojego macierzystego składu 3-X-Klan. Łatwo popaść w sentyment. A ten nie zawsze jest dobry dla artysty. Zdjęcie, które jest na okładce książki, obrazuje moje życie. Siedzę na tylnym siedzeniu, spoglądam w tył, ale samochód jedzie do przodu. Staram się nie patrzeć zbyt często za siebie. Nauczyłem się, że grzebanie w przeszłości nic mi nie daje. Oczywiście, że pewne reedycje czy specjalne wydania moich albumów przypominają mi o tamtych pięknych chwilach – zazwyczaj są to już piękne chwile, bo o tych złych po latach się zapomina – ale ja cały czas idę do przodu.

Myślę o tym, że za moment ukazuje się moja nowa płyta „ARKanoid”, o tym, co będę robił w 2021 roku, i tym, czym będę się zajmował, jeśli COVID pokrzyżuje na dłużej moje koncertowe plany. Nie odcinam się od starych czasów, pamiętam o przeszłości, mam w sobie dużo sentymentu, ale z roku na rok jest go we mnie chyba coraz mniej. Życie pokazało mi, że nie można być takim skrajnym sentymentalistą. Trzeba patrzeć w przyszłość.
Na początku naszej rozmowy powiedziałeś, że celem waszej książki jest pokazanie ważnych ludzi, których na co dzień się raczej nie pokazuje. Są jeszcze inne cele? Ciężkie pytanie mi zadałeś… No co, celem jest sprzedanie 50 tysięcy egzemplarzy (śmiech). Tak na serio, to chciałbym, by książka nie okazała się rynkową klapą, bo nie chciałbym zawieść Przemka, wydawnictwa i słuchaczy. Z drugiej strony, nieskromnie powiem, że książka powinna się obronić, gdyż mimo że nie ma w niej aferek, o których ludzie chcą czytać, to zawiera fajną merytoryczną treść. Kilka osób z mojego towarzystwa (a nie są to osoby, które bezkrytycznie głaszczą mnie po głowie) to potwierdziło.

Dla mnie bardzo ważnymi słowami były te wypowiedziane przez Fokusa, który w książce pojawia się dość często. Jesteśmy w końcu jak stare dobre małżeństwo (śmiech). Koncertujemy i pracujemy razem już prawie 20 lat. Bałem się, jak on oceni moje wspomnienia, ale wiedziałem też, że jego słowa nie wpłyną na to, czy książka się ukaże. Nawet gdyby powiedział, że jest chujowa, no to spoko – byłoby to jego zdanie. Fokus ma swój gust, nie jest typem, który przytakuje na wszystko. Zadzwonił do mnie i oznajmił, że czytało mu się bardzo dobrze, że kilka razy się uśmiał. Ale też zwrócił mi uwagę na parę rzeczy, które na szczęście można było jeszcze skorygować przed oddaniem do druku.

Co dało ci „wyplucie” z siebie tego wszystkiego, co przeczytamy? Przede wszystkim cieszę się, że mogłem podzielić się swoimi spostrzeżeniami, przemyśleniami i doświadczeniem. Nie chciałem się jedynie pochwalić tym, co w życiu osiągnąłem. Bardziej zależało mi na tym, by zapalić w ludziach iskrę do walki o siebie. Chciałem pokazać czytelnikom, że można spełniać swoje marzenia i robić naprawdę duże rzeczy, będąc chłopakiem ze zwykłego osiedla. Pokazuję, jak myśli kreują rzeczywistość.

tekst: Marcin Misztalski | zdjęcia: Magda Salbert
ultramaryna, listopad/grudzień 2020












KOMENTARZE:

nie ma jeszcze żadnych wypowiedzi....


SKOMENTUJ:
imię/nick:
e-mail (opcjonalnie):
wypowiedz się:
wpisz poniżej dzień tygodnia zaczynający się na literę s:
teksty
FESTIWAL ARS CAMERALIS. RETROSPEKCJA: Piękny trzydziestoletni
koncert Jane Birkin w ramach Festiwalu Ars Cameralis, Teatr Zagłębia w Sosnowcu, 10.11.2011 Proszę sobie wyobrazić:... >>>

DARIA ZE ŚLĄSKA: Rozmowy przerywane
Pseudonim artystyczny zobowiązuje, bo Daria ze Śląska związana jest z nim od urodzenia. Mogła zostać zawodową siatka... >>>

NATALIA DINGES: W procesie przemieszczania
Aktorka i choreografka. Współpracowała z większością teatrów na południu Polski (Katowice, Bielsko-Biała, Tychy, S... >>>

VITO BAMBINO: Vito na urodziny Kato
10 września po raz kolejny Katowice w unikatowej formie będą świętować swoje urodziny. Jak na Miasto Muzyki UNESCO p... >>>

OLA SYNOWIEC I ARKADIUSZ WINIATORSKI: Marsz w długim cieniu rzucanym przez mur
Mur graniczny pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi Wszystkie osiągnięcia ludzkości są konsekwencją dwóch... >>>

MICHAŁ CHMIELEWSKI: O zagubieńcach i outsiderach
Michał Chmielewski trzy miesiące po skończeniu Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach zadebiutowa... >>>

ANNA I KIRYŁ REVKOVIE: Nawet wojna nie zatrzyma kreatywności
Z Anną i Kiryłem Revkovami – muzykami jazzowymi z Ukrainy – rozmawiamy o ich drodze do Katowic, sztuce... >>>
po imprezie
Ostatnio dodane | Ostatnio skomentowane
Upper Festival 2019
5.09.2019
Fest Festival 2019
26.08.2019
Off Festival 2019
9.08.2019
Festiwal Tauron Nowa Muzyka 2019
27.06.2019
Off Festival 2018
10.08.2018
Podziel się z resztą świata swoimi uwagami, zdjęciami, filmami po imprezach.


Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie.
Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50.
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone