Ta strona używa plików cookies.
Polityka Prywatności    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
piątek 3.05.24

START
LOKALE
FORUM
BLOGI
zgłoś imprezę   
  ultramaryna.pl  web 
ŚLĄSKA SCENA TATUAŻU: Rysowane na żywej tkance

Jeśli w Twojej głowie pokutuje wyobrażenie salonu, ulokowanego gdzieś w podziemiach, sterylnego, wyłożonego kaflami, ze ścianami wypełnionymi zdjęciami czaszek i tribali, w którym maszynkę dzierży wytatuowany od stóp do głów łysy gość, możesz się zdziwić.

„Przychodząc do mojej pracowni nie zobaczysz mrocznego, pełnego dziwnych i niepokojących obiektów pomieszczenia, ale białą, uporządkowaną przestrzeń. Staram się, aby miejsce, w którym wykonuję swój zawód, zawsze było jak najmniej stresogenne dla każdej z odwiedzających mnie osób. Coraz więcej tatuatorów od tych stereotypów zupełnie odchodzi, nie mają już naleciałości, które były tak bardzo obecne w tej branży jeszcze kilka lat temu” – mówi Kamil Czapiga, jeden z bohaterów śląskiej sceny tatuażu.

Tę działkę przejmują teraz artyści. Panie przodem czyli cztery, związane ze sztuką tatuatorki zebrane pod wspólnym szyldem Ink Miners. „W kobiecym garnku się tu warzymy, jesteśmy bardzo zgranym teamem, każda z nas ma inny charakter, ale niezwykle dobrze nam się razem pracuje” – mówi założycielka studia, Magda. Roberto Zayco występuje na scenie z gitarą oraz w swojej pracowni z maszynką. Pierwszy tatuaż wykonał na sobie. Teraz zgłaszają się do niego szczególnie ci klienci, którzy chcą wyrazić swoją przynależność do regionu.

GIRLS POWER

Gdzie tatuażystek cztery... Tam autorskie, różnorodne i kobiece projekty szkicowane tuszem na ciele. Wchodzisz do jednej z kamienic, ulokowanej w centrum Katowic. Tam, w ciepłym i przytulnym, urządzonym z artystycznym zacięciem mieszkaniu odbywają się zabiegi na żywej tkance. To Ink Miners – tu wytatuuje Cię jedna z czterech dziewczyn.

„Zdarzają się panowie, którzy piszą do nas na Facebooku czy wykonujemy tatuaże w miejscach intymnych” – śmieje się Magdalena Bujak. Studio nie było z założenia babskie, powstało z inicjatywy Magdy i jej wspólnika. Pierwsza dołączyła Bianka, następnie skład zasiliły Misia i Martyna. Każda z nich reprezentuje własny styl na zasadzie: powiedz jakiego tatuażu szukasz, a powiem ci, którą dziewczynę wybrać.

„Wszystkie robimy kobiece wzory – czuć, że wychodzą one spod ręki kobiety. Bianka wywodzi się z czarnych tatuaży. Pracowała w dotworku, wykonała dużo pięknych florystycznych motywów, a teraz jej stylówka przekształca się w coś, co nazywamy ‘ignorant style’, czyli bardzo uproszczone formy, ‘bazgroły’, w których świetnie się odnajduje. Misia szlifuje swój tradycyjny styl tatuażu – prosty, bazujący na konkretnej kolorystyce, kobiecy, w którym najlepiej się czuje, sama też takie tatuaże nosi. Martyna jest kojarzona z szeroko rozumianym pojęciem kosmosu. Wiem, że chce iść teraz w mroczniejszą stronę, odejść od pastelowych kolorów, pójść w coś bardziej graficznego i wyrazistego. Ja zaczynałam od bardzo mocno malarskich tatuaży w zamkniętej formie, a teraz przybiera to bardziej filigranową postać. Ostatnio są to prawie same kwiaty, coraz bardziej delikatne i realistyczne” – mówi Magda.

Na pierwszy tatuaż zdecydowała się w wieku 15 lat, grzecznie – pytając rodziców o zgodę. Kwiaty maoryskie na barkach nosi do dziś, mile wspominając okres wkraczania w ten świat. Pierwszy swój tatuaż wykonała na właścicielu studia, który ją zwerbował. Było to oko z grubych pociągnięć malarskich. Pamięta ten dzień, choć jest jakby za mgłą, spodziewała się wtedy, że tatuowanie będzie znacznie łatwiejsze. „Fizycznie daje ono podobne możliwości co malowanie. Mamy różne grubości igieł, różne ich rodzaje, niektóre są płaskie jak pędzel, inne okrągłe, także możliwości technicznych jest wiele. Dopiero po paru latach tak naprawdę wiesz, co robisz, na bazie projektowania myślisz, jak ten tatuaż będzie wyglądał za parę lat, czy wciąż będzie tak dobry. To jest bardzo długi proces, zupełnie inaczej niż z kartką papieru czy malowaniem obrazu. Musisz myśleć o wielu czynnikach naraz” – dodaje.

Jak wygląda droga od pomysłu do realizacji? Krótko, zwięźle i na temat. Najczęściej zgłaszają się osoby, które znają wcześniejsze prace Ink Miners, mają zalążek pomysłu i preferencje kolorystyczne. Następnie pora na wybór dziewczyny, która najlepiej sprawdzi się w danym temacie i najlepiej się w nim czuje. Gdy wybije godzina umówionego spotkania, pozostaje jeszcze jedna kwestia. Ból. Tatuaż, choć może przypominać obraz, nie ma jednak wiele wspólnego z delikatnym, miękkim pędzlem. Wśród bardziej bolesnych miejsc wymieniane są m.in. żebra, ale jak wspomina Magda: „Na pierwszy tatuaż potrafią przyjść naprawdę drobne dziewczynki i nawet nie zakwilą. To twój próg bólu, zawsze jest ten dreszczyk, ale wszystko jest do przeżycia”.

RYSOWANE NA SKÓRZE

Ustawiają się do niego kolejki. Jeśli chcesz, by Kamil Czapiga narysował coś na Twoim ciele, musisz poczekać. Do tatuażu przekonał go Marcin Surowiec, aktualnie jedna z bardziej interesujących postaci na europejskiej scenie. Zobaczył jego ilustracje i zaproponował, że nauczy go tatuować. Po kilku tygodniach przyszedł czas na pierwszy tatuaż, jego kolega zdecydował się poświęcić kawałek swojej skóry na ćwiczenia w praktyce. Była to gałązka z listkami dębu. Szkolenie pod okiem mistrza trwało 10 miesięcy, później pracował w Holandii, by zarobić na sprzęt.

Pierwsze zawodowe kroki stawiał w studiu Rock’n’Ink, gdzie od razu dostał przykaz zrezygnowania z komercyjnych tatuaży na rzecz swoich autorskich projektów. Następnie przyszedł czas intensywnej pracy i budowania bazy klientów, teraz to on wybiera z kim chce współpracować. Najczęściej szuka osób, które myślą podobnie. Nie interesuje go ilość, lecz jakość – woli przyjąć mniej osób, ale tak ustalić z nimi zasady, żeby wyszły z jego pracowni dokładnie z tym, co sobie wymarzyły.

Jak wygląda proces zapisu? Czasem przychodzi zdawkowy mail z tematem i miejscem na tatuaż, innym razem pęka od nadmiaru załączników: obrazków, zdjęć czy muzyki, jednak bez konkretnego pomysłu, zdarzają się również historie o objętości dwóch stron A4. Każdy tatuaż jest szyty na miarę. „Nigdy nie robię tego samego dwa razy, zawsze staram się, żeby to była w pełni indywidualna robota, w miarę możliwości unikatowa dla każdego pacjenta. Nie przygotowuję projektów wcześniej niż w dniu sesji, co dla wielu osób jest barierą nie do przeskoczenia. Przychodząc do mnie czy nawet przyjeżdżając z innego miasta lub kraju nie wiesz, co znajdzie się na twojej skórze. Ja sam tego wcześniej nie wiem. Mam pewne wyobrażenie, które realizuję przed planowanym spotkaniem. Umawiamy się na sesję dopiero wtedy, kiedy obydwie strony znają zasady gry. Ja wiem, czego wymagasz i że masz otwartą głowę oraz dystans, ty wiesz, że ja chcę dla ciebie jak najlepiej” – mówi Czapiga.

Sytuacja, w której ktoś zgłasza się z pomysłem lub inspiracjami, zdaje się jasna, jednak istnieje również możliwość stuprocentowego oddania swojej skóry w ręce artysty. Jak powstaje tatuaż, gdy tatuator ma wolną rękę? „Pojawia się problem, bo pomysłów na co dzień możesz mieć milion, a z reguły w tej sytuacji masz ich oczywiście zero (uśmiech). Z tego typu realizacji jestem zwykle najbardziej zadowolony, a klient wie, że ma na skórze coś oryginalnego. Mam wtedy najwięcej pracy, proces projektowania jest dłuższy niż samo tatuowanie. Taki tatuaż jest bardziej wymagający, ale daje też dużo więcej satysfakcji i frajdy, zarówno podczas powstawania, jak i już po ukończeniu”.

Tatuaż to spora odpowiedzialność, jest przecież dużo trwalszy od sztuki wystawianej w galeriach. Zastanawiając się wiesz, że to coś nieodwracalnego, jednak z uwagi na czas oczekiwania możesz dobrze przemyśleć sprawę. Jak to wygląda z perspektywy tatuującego? „To duża presja i odpowiedzialność – zarówno jeśli chodzi o kwestie związane z higieną wykonywania zabiegu, jak i z tym, że masz nieodwracalny wpływ na czyjeś ciało. Ta osoba będzie widziała ten tatuaż do końca swoich dni, a ty być może już nigdy go nie zobaczysz. Jest to w pewien sposób podniecające, ale czasami to także spory ciężar do udźwignięcia” – dodaje Czapiga. Podstawą jest zaufanie na linii klient–tatuator, bo zabieg jest nierozerwalnie związany z zadawaniem bólu. To nieustanna nauka pracy z ludzkim ciałem i krwią, bardzo intymny proces. Jeśli obawiasz się, że Twój próg wrażliwości na ból jest niski, realizację projektu można podzielić na kilka sesji po ok. 4-5 godzin. Najdłuższa, jaką wspomina Kamil, trwała 12 godzin. W dwie osoby tatuowali wtedy całe plecy.

Kiedyś tatuaż był kojarzony z konkretną symboliką, od ważnego wydarzenia w życiu do uwiecznienia tego na ciele droga była krótka. Dziś znaczenia nabiera zabawa wizualna, myślenie o kompozycji i formie – ile osób, tyle sposobów podejścia do tematu. „Na początku swojej przygody z tatuowaniem pracowałem nad pracą dyplomową, która była bezpośrednio związana z tatuażem. Projektowałem wzory tatuaży w oparciu o ustaloną symbolikę, były tam trzy kategorie: flora, fauna i motywy geometryczne. Każdy z motywów miał mocno określone znaczenie i zawierał dokładny opis zawartej w nim symboliki. Pracując nad tą publikacją wierzyłem w to, że warstwa znaczeniowa jest najważniejsza, ciężko zrobić coś nie biorąc jej pod uwagę. W ciągu kolejnych miesięcy pracy zrozumiałem, że odbiór każdego z symboli może zależeć od wielu czynników. Te ramy nie są wcale jakoś precyzyjnie ustalone, pojawia się kontekst kulturowy, który ma wpływ na odbiór każdego tatuażu. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia” – mówi. Do tatuaży na swoim ciele podchodzi z dystansem, choć każdy z nich jest znakiem danego czasu i jest dla niego ważny.

Zaczynając zabawę z tatuażem ponoć trudno poprzestać na jednym. Jego klienci wracają z coraz ciekawszymi produkcjami z różnych stron Polski i świata. „To uzależnia, poznałem bardzo niewiele osób, które poprzestały na jednym tatuażu. Pierwszy to taki przełącznik w twojej głowie: twoje ciało zostało już naruszone, więc dlaczego nie zrobić czegoś jeszcze? To bardzo wciągające, czekam aż powstaną ośrodki odwykowe dla osób, które się tatuują”.

TATUAŻ ZE ŚLĄSKIEM W TLE

Mąż, ojciec, zawodowy muzyk – gitarzysta i basista oraz... tatuator. Roberto Zayco już jako dziecko rysował sobie na ciele wzorki, później konsekwentnie podążał za marzeniami, tak, by dwie pasje przekuć w sposób na życie. W studiu pracował rok, żeby nauczyć się rzemiosła, od dłuższego czasu działa na własną rękę. Pomiędzy sesjami nagraniowymi i koncertami bookuje tatuaże. „Pierwszy tatuaż zrobiłem sobie sam na udzie. Wziąłem maszynkę, długopis i go naszkicowałem. To był bazgroł. Chciałem po prostu zapoznać się z materiałem, płótnem, z tym jak to jest, kiedy wykonujesz tatuaż, samo wrażenie, co robisz w skórze” – wspomina.

Inspiruje się całym światem, naturą, filmem, muzyką, ludźmi. „Często inspiracja pojawia się znikąd. Wychodzę na podwórko, typowo śląskie podwórko z familokami, siada na dachu gołąb i powstaje projekt gołębia, który ma w środku zamkniętą całą tę kamienicę, podwórko z węglem, brudem i pyłem” – mówi Zayco. Wykonuje wiele projektów związanych ze Śląskiem, dla niego popularne pyrlik i żelozko to nie tylko motyw graficzny, to symbol z konkretnym znaczeniem i historią. Symbolika zdaje się przegrywać ostatnio z estetyką, jednak jego zdaniem wszystko może mieć znaczenie, każdy kolor, kwiat czy prosta geometria. Tatuaże związane z regionem przychodzą mu szczególnie łatwo, wychował się w Katowicach, mieszka tutaj całe życie i jest z nimi bardzo zżyty.

Moda na lokalny patriotyzm wkracza powoli w tę sferę. „Wszystko, co nas otacza, ma wpływ, kształtuje naszą osobowość, wszystkie sytuacje, które nas tutaj spotkały, o których opowiadali mi rodzice i dziadkowie, to są poważne historie i długi temat na rozmowę. Ja to bardzo mocno czuję i jestem patriotą, tu jest nasza mała ojczyzna. Wiem, że to mnie ukształtowało. To mój charakter, doświadczenia ludzi, którzy przede mną przedzierali się przez niezłe bagno, dla nas. To nie jest dla mnie jedynie opowieść, tylko żywa historia. Urodziłem się w stanie wojennym w 1981 roku, w grudniu miałem pół roku, ojciec opowiadał mi rzeczy, które wtedy miały miejsce – jak wtedy wyglądał świat i nasz Śląsk” – mówi.

Tatuaż wychodzi z podziemi, a wrogie spojrzenia na wzory na ciele, zastępowane są powoli zaciekawieniem. „Zainteresowanie tatuażem bardzo wzrosło, wkroczył do pop kultury. Kilka lat temu było nie do pomyślenia, żeby model miał tatuaż, a na dzień dzisiejszy nawet lepiej jak ma. Tak samo w reklamach, jeszcze kilka lat temu to było nie do przejścia. Tatuaż nie kojarzy się już tylko z więzieniem i marynarzami. Nawet ci, którzy byli bardzo przeciwni, zobaczyli, że tatuaż to sztuka” – dodaje.

tekst: Magdalena Sarapata | zdjęcia: Radosław Kaźmierczak, archiwa tatuażystów
ultramaryna, październik 2016












KOMENTARZE:

nie ma jeszcze żadnych wypowiedzi....


SKOMENTUJ:
imię/nick:
e-mail (opcjonalnie):
wypowiedz się:
wpisz poniżej dzień tygodnia zaczynający się na literę s:
teksty
FESTIWAL ARS CAMERALIS. RETROSPEKCJA: Piękny trzydziestoletni
koncert Jane Birkin w ramach Festiwalu Ars Cameralis, Teatr Zagłębia w Sosnowcu, 10.11.2011 Proszę sobie wyobrazić:... >>>

DARIA ZE ŚLĄSKA: Rozmowy przerywane
Pseudonim artystyczny zobowiązuje, bo Daria ze Śląska związana jest z nim od urodzenia. Mogła zostać zawodową siatka... >>>

NATALIA DINGES: W procesie przemieszczania
Aktorka i choreografka. Współpracowała z większością teatrów na południu Polski (Katowice, Bielsko-Biała, Tychy, S... >>>

VITO BAMBINO: Vito na urodziny Kato
10 września po raz kolejny Katowice w unikatowej formie będą świętować swoje urodziny. Jak na Miasto Muzyki UNESCO p... >>>

OLA SYNOWIEC I ARKADIUSZ WINIATORSKI: Marsz w długim cieniu rzucanym przez mur
Mur graniczny pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi Wszystkie osiągnięcia ludzkości są konsekwencją dwóch... >>>

MICHAŁ CHMIELEWSKI: O zagubieńcach i outsiderach
Michał Chmielewski trzy miesiące po skończeniu Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach zadebiutowa... >>>

ANNA I KIRYŁ REVKOVIE: Nawet wojna nie zatrzyma kreatywności
Z Anną i Kiryłem Revkovami – muzykami jazzowymi z Ukrainy – rozmawiamy o ich drodze do Katowic, sztuce... >>>
po imprezie
Ostatnio dodane | Ostatnio skomentowane
Upper Festival 2019
5.09.2019
Fest Festival 2019
26.08.2019
Off Festival 2019
9.08.2019
Festiwal Tauron Nowa Muzyka 2019
27.06.2019
Off Festival 2018
10.08.2018
Podziel się z resztą świata swoimi uwagami, zdjęciami, filmami po imprezach.


Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie.
Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50.
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone