|
> szczęśliwa trzynastka
> ultra_kolekcje
> jedna na sto!
> ustrzel kolory miasta!
|
|
|
|
|
|
|
|
| KazikLos się musi odmienić |
Staszewski wraca do formy. Prowokacyjne teksty nie stroniące od wulgaryzmów, odbijające współczesną polską rzeczywistość zyskują w końcu solidną oprawę muzyczną. Awangardowe brzmienie skonfrontowane z melodiami biesiadnymi tworzy mniej lub bardziej udane piosenki.
Kazik Staszewski, stachanowiec polskiej muzyki, wydał 42. płytę. Uff. Na początku dobra wiadomość: album ten wydaje się bardziej udany niż longplay poprzedni „41”. Nie jest to jednak płyta, która wniesie coś istotnego do twórczości Naczelnego Socjologa Kraju, ale też słucha się jej dobrze, chociaż bardziej fragmentami niż w całości. Może to wina nadprodukcyjności Kazika, a może po prostu muzyk dostosował się poziomem do filmu „Cafe Rozdroże”, w którym użyto parę utworów. A jest to film przynajmniej pęknięty. Prawda jest taka, że ostatnio twórczość Staszewskiego momentami mnie po prostu męczy. Można go uwielbiać, ale jakoś ja nie jestem przekonany, że „Kazik wielkim artystą jest” w swych ostatnich dokonaniach.
Co najbardziej podoba mi się na tej płycie? Parę piosenek, które mają fajne, chwytliwe melodie, w tle brzęczą yassowe fascynacje Kazika, jest gęsto, ale nie chaotycznie. Tak jak w „DD”, gdzie minimalistyczna melodia przetykana jest partiami saksofonu i trąbki. No i ten tekst – cymesik. Wielu słuchaczy pewnie podziela zdanie autora o byłym premierze i podobnie mu życzy. Poddaję się prostocie piosenek „Cafe Rozdroże” i „Los się musi odmienić”, nie drażni i nie bulwersuje mnie nowa interpretacja „Marszu Dąbrowskiego”. Z pozoru frywolna, a w zasadzie psychodeliczna w swym jaskrawym formacie weselno-kiczowatym. Interesująco brzmi pijacka pieśń „Frankie i Johnny”, utrzymana w klimacie melodii Kurta Weill’a. Świetny jest przebojowy i „kultowy” w brzmieniu „Generał Poder”. Obrazy polskiej beznadziei doskonale przywołują rasowo yassowy „Ból” i „Brat gryzie ziemię” w rozbujanych rytmach (chociaż denerwująca jest niby zabawna wstawka na końcu).
Mniej przekonują mnie utwory, które jawią mi się jako rozmyte, lekko bladawe i zbyt rozjeżdżające się w swym niezdecydowaniu gatunkowym. „To jest chiba apokalipsa”, „Alicja”, „Co się stało z naszym panem” – słucha się tych piosenek, jakby Kazik miał za dużo pomysłów na jedną pieśń i nie chciał niczego odrzucić. Teksty tych utworów są dla mnie mało czytelne, cytaty użyte w „Co się stało z naszym panem” brzmią, jakby ktoś włączył przypadkiem radio i robi to wrażenie nieprzyjemnej popkulturowej papki. Reszta kompozycji z tej płyty jest mi zupełnie obojetna ani mnie nie wzrusza, ani nie drażni. Fanatycy łykną, nieprzekonani mają kolejny argument, by mówić o spadku formy Kazika. (Adrian Chorębała)
SP Records 2005
nasza ocena: 6/10
KOMENTARZE:2011-10-01 14:33To ze sie czegos nie rzumie nie oznacza ze nie w tym sensu, anonim
SKOMENTUJ
|
|
|
|
|
|
|
|