|
> szczęśliwa trzynastka
> ultra_kolekcje
> jedna na sto!
> ustrzel kolory miasta!
|
|
|
|
|
|
|
|
| Devendra BanhartNino Rojo |
3 album w przeciągu 2 lat. Taką wydajność ma wschodząca gwiazda amerykańskiego psycho-folku. Devendra sam nazywa swoją muzykę jako skrzyżowaniem Mili Vanili (sic!) z Rolling Stones, w efekcie dostajemy zwariowane, hipisowskie piosenki o akustycznym brzmieniu i nieco zbyt podobnej do siebie formule.
Nino Rojo, chociaż nie jest najlepszą płyta Devendry, jest jednak krążkiem godnym uwagi. Ten lekko pomylony koleś chodzący w sukienkach, Imię odziedziczył po duchowym mistrzu rodziców-hippisów. Jako osesek tułał się z rodzicami po Wenezueli, o której nie chce zbyt wiele opowiadać. Zwiedził Stany , zajrzał do Europy, studiował w San Francisco...i taka właśnie jest jego muzyka. Pełna perypetii, prosta, a zarazem wciągająca.
Devendra jest wędrownym bardem, specjalizującym się w dziwnych opowieściach, niezbyt zrozumiałych w treści, ale ujmujących melodią. Jego muzyka skupia sobie amerykańskie tradycje bluesa, bluegrass, folku, przełożone europejskim zamiłowaniem do akustycznego grania i młodzieńczej potrzeby zabawy. Ułożone w niedbałej formie piosenek-dykteryjek dają obraz odjechanej libacji, imprezy dzieci-kwiatów, na której przejmująco gra jakiś koleś z gitarą. Nino-Rojo jest płytą z jesieni 2004, co ciekawsze utwory tej sesji Devendry ukazały się na albumie Rejoicing in the Hands, który wydany został na wiosnę 2004. Aby mieć pełny obraz talentu Devendry radzę sięgnąć po te dwa albumy, gdyż „Nino Rojo”, pomimo, że mniej ciekawy w całości zawiera takie niezal-przeboje jak „Little Yellow Spider”, „Be Kind”, „Sister” czy para-orkiestrowy finał „Electric Heart”. (Adrian Chorębała)
XL/Sonic Records 2004
nasza ocena: 7/10
KOMENTARZE:Brak komentarzy...
SKOMENTUJ
|
|
|
|
|
|
|
|