|
> szczęśliwa trzynastka
> ultra_kolekcje
> jedna na sto!
> ustrzel kolory miasta!
|
|
|
|
|
|
|
|
| EmbraceOut Of Nothing |
Czwarty album brytyjskiego kwintetu przynosi dojrzałe gitarowe kompozycje, spowite angielską mgłą, melancholijnym nastrojem i charakterystycznym brzmieniem z udziałem keyboardu. Wspomagani przez Coldplay w końcu wychodzą z jego cienia.
Porównania to przekleństwa – tak można by zatytułować biografię muzyczną zespołu Embrace. Pod koniec lat 90 kiedy zadebiutowali w stylu brtit-popowym krytycy namiętnie porównywali ich do Oasis i do Verve. Szczególnie porównanie do kapeli braci Gallagher zaszło im za skórę. Teraz kiedy wydali kolejny album, po czteroletniej przerwie od ostatniej pełnometrażowej płyty Drawn from Memory, nieustannie mnożą się porównania do Coldplaya. Tu sprawa jednak zupełnie inaczej, Chris Martin i spółka na tyle się kolegują z Embrace, że nawet napisali im największy przebój na nowym longplayu, czyli „Gravity”.
„Out of nothing” to kwintesencja angielskiego brzmienia, które objawia się w dobrych melancholijnych piosenkach, które zanurzone są w brit-popowej stylistyce, ale też trochę poza nią wychodzą. Lekko patetycznie i zamaszyście („Glorious Day”) Embrace nasycają swe kompozycje przestrzennym gitarowym transem („Near Life”) lub popową nonszalancją o nośnej melodii („Wish’em All Away”). Całość spajają teksty o miłości, jest bezpretensjonalnie, czasami banalnie, ale nie można odmówić im spójności stylu. Nowa płyta Embrace nie zrewolucjonizuje rynku muzycznego, chłopaki wierni brit-popowemu brzmieniu tworzą to co umieją najlepiej – smutne piosenki, które mogą chwytać za serce. (Adrian Chorębała)
nasza ocena: 7/10
KOMENTARZE:Brak komentarzy...
SKOMENTUJ
|
|
|
|
|
|
|
|