 |

> szczęśliwa trzynastka
> ultra_kolekcje
> jedna na sto!
> ustrzel kolory miasta!
|
 |
 |
|
 |

|
 |
 |

 | PixiesBest of Pixies (Wave of Multilation) |
Obowiązkowa powtórka z twórczości Pixies – najbardziej wpływowej kapeli lat 80. Zadziorne punkowe numery z melodiami, które po latach brzmią równie świeżo. Absolutna klasyka alternatywnego brzmienia.
Dzisiejsza muzyka alternatywna miałaby zupełnie inne oblicze, gdyby nie Pixies. Na początku spotkali się z niedocenieniem, z czasem wartość ich muzyki zaczęła nabierać znaczenia. Teraz można mówić o nich jak o bogach niezal-sceny. W 2004 roku świat zeelekrytyzowała wieść o ich reaktywacji. Aby się przypomnieć wydali liczący 23 kawałków składak.
Geneza zespołu sięga czasów gdy szalony, już nie nastolatek Charles Micheal Kitridge Thompson IV postanowił zmienić imię na Francis Black. Potrzebne mu to było by zostać muzykiem. Uczył się grać na basie, pianinie i perkusji. Do legendy przeszły jego lekcje śpiewu u tajskiego nauczyciela, który kazał mu krzyczeć "tak, jakbyś nienawidził tej suki!" w stylu Beatelsów z "Oh Darling". Potem poznał Filipijczyka Joe Santiago, który był wielkim fanem kosmicznego wcielenia Davida Bowiego i surowej stylistyki punku lat 70. Ich przyjaźń przechodziła wzloty i upadki. Doprowadziła jednak do założenia Pixies (słownikowa nazwa „psotnego, małego elfa"), kiedy dołączyli do nich Kim Deal, która akurat wtedy zrezygnowała z The Breeders oraz perkusista David Lovering. Cała sytuacja miała miejsce w Bostonie roku 1986.
Po wielu próbach, paru koncertach, podczas których supportowali m.in. Throwing Muses, w 1987 światło dzienne ujrzał ich debiutancki krążek „Come on Pilgrim” (reprezentowany na kompilacji przez utwory: „Nimrod’s Son”, „Holiday Song”, „Caribou”). Zawieraja one nieposkromioną energię piosenkowej garażowości Pixies. W „Nimrod’s son” Frank Black drze się jak opętany w rytm pędzących gitar, co daje efekt diabelskiej przejażdżki na rollercoasterze. „Holiday Song” to jeden z hymnów, gdzie pokręcona melodyka i sążniste gitary układają się w alternatywny pazur brzmienia Pixies. „Caribou” to przykład aryjnego openara na dwa głosy: słodkiej Kim i wyjącego Franka. Prosto i dosadnie.
Drugi album „Surfer Rosa” (1988) zawarty jest na Best of'ie w pięciu kompozycjach. Brzmienie piosenek na tym albumie nabrało potężnego rozmachu dzięki produkcji Steve’a Albiniego. Leniwie rozwijający się utwór „Bone Machine” jest przykładem jak zabawny i brudno zakręcony może być college rock. A “Where is my mind” jest tak niezwykle nośnym kawałkiem, że prawie każdy rockowy i nie tylko zespół ma go w swoim zestawie coverowanych klasyków.
Pixies wydali jeszcze trzy albumy: “Doolittle” (1989) (z równie ponadczasową piosenką jak “Where is my mind” - “Monkey go to heaven”), “Bossanova” (1990) i “Trompe Le Monde” (1991).
Ten kompilacyjny album zawiera muzykę, która swoją odwagą i bezkompromisowością zmieniła oblicze rocka. Dobrą rekomendacją mogą być słowa Kurta Cobaina: “Za każdym razem, gdy próbowałem napisać fajną popową piosenkę, w którymś momencie uświadamiałem sobie, że zrzynam z Pixies”. (Adrian Chorębała)
Sonic Records 2004
nasza ocena: 8/10
KOMENTARZE:Brak komentarzy...
SKOMENTUJ
|
 |
 |
|
 |

|
 |


|